Strony

2014-10-21

rybne orły 鱼鹰

Słyszeliście kiedyś o takich ptakach? Nie, nie sprawdzajcie słowników. To Wam nic nie da. W poprawnym mandaryńskim jest to bowiem potoczna nazwa rybołowa (co zresztą wydaje się całkiem logiczne). Jednak ja nie o rybołowach dzisiaj chciałam, a o... kormoranach, które w Yunnanie, zwłaszcza w okolicach Jeziora Erhai, ale również przy Jeziorze Dian, są właśnie tak nazywane. O ileż ta nazwa wdzięczniejszą jest od "starej wodnej kaczki" 水老鸦 czy "czarnego ducha" 乌鬼 - bo tak w niektórych miejscach nazywają kormorany. O ile ładniejsza jest też od nazwy naukowej luci 鸬鹚! Rybny orzeł - to dopiero pożywka dla wyobraźni...
Musiałam, po prostu musiałam to zobaczyć. Nie tylko dla namiętnie wędkującej Mamy było to przeżycie niezwykłe; dla mnie sama idea kormorana współpracującego z człowiekiem jest wspaniała. Psy, konie, krowy, świnie - ok, ale kormorany?? Tylko Azjaci mogli wpaść na ten pomysł... A wpadli na to już ponad tysiąc lat temu! Niektórzy się zżymają, że to okrutne i niesprawiedliwe - bo kormoran się męczy, a ma przewiązaną szyję i nie może nawet zjeść tego, co upolował. Mnie się jednak bardzo podoba idea współpracy między człowiekiem i kormoranem, nawet jeśli współpraca ta jest wymuszona "obrożą": im więcej złowisz, tym więcej kawałków ryby dostaniesz. Przyglądałam się uważnie - każdy ptak jest za wysiłek suto nagradzany; tylko te, które mimo polecenia nie zanurzyły się w poszukiwaniu ryb, nie są karmione. Tak to już na tym świecie jest - nie pracujesz, to nie masz co jeść, a najwięcej zawsze zarabia szef. Ważna stąd lekcja, by uważać na tych, którzy próbują nas oswoić i by jednak próbować być własnym sterem, żeglarzem i okrętem...
Moment, kiedy dwa kormorany naraz chwytają tę samą rybę, jest wspaniały. Mogłabym obserwować ten spektakl od rana do wieczora.
Gdy wspomniałam o tym świekrowi, uśmiechnął się do własnych wspomnień.
Gdy byłem mały, nad całym Jeziorem Dian pełno było rybaków tresujących kormorany. Sprytne ptaszyska w lot chwytały, o co chodzi i już po kilku tygodniach tresury można je było zabierać na połowy. Na jednej łódce mieściło się 8-10 ptaków, które kolejno szukały ryb. Kiedy tylko udało mi się niepostrzeżenie wymknąć z domu, przychodziłem nad jezioro i z brzegu patrzyłem godzinami na te połowy. Z kolegami obstawialiśmy, które ptaki złowią najwięcej. Zapatrzeni, zapominaliśmy o jedzeniu i o tym, że trzeba wrócić na czas do domu. Ileż razy rodzice na mnie krzyczeli za to, że się włóczę, zamiast odrabiać lekcje! Ale - warto było...
Tak. Warto.

4 komentarze:

  1. A mnie się bardzo podoba określenie "czarny duch". Pasuje do kormorana. Pomysł tresowania ptaków, by łowiły ryby jest genialny. Nie wiedziałam, że gdzieś tak się robi. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten chiński gui 鬼 to raczej zły duch, diabeł, duch, który jest mroczny i niebezpieczny - a mnie te kormorany wydają się takie łagodne i chętne do współpracy, że w ogóle sobie ich nie umiem wyobrazić jako duchów... A pomysł faktycznie cudowny. Może nasi Mazurzy wzięliby się do roboty i zamiast narzekać na kormorany, zagoniliby je do pracy :)

      Usuń
  2. Anonimowy3/11/14 12:19

    He, he, oj tak, na pewno, toz to gatunek chroniony. Za takie proby to raczej grzywna :)
    Ale swoja droga ten ptaszor to jest szkodnik i brzydal, taka tam brudna wrona strasznie. Wole inne gatunki.
    I przyrodniczy dziwolag, nie ma naturalnej pokrywy wodoszczelnej na piorach, moczy sie jak kura i musi suszyc godzinami.
    Oni tam zakladaja im wciaz pierscienie na szyje czy cos innego?
    Sirh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wiedziałam z bliska; mignęło mi coś, co wyglądało jak ni to sznurek, ni to drucik, ale nie miałam okazji dokładnie zbadać.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.