Strony

2014-07-06

Sprawy herbaciane Syczuańczyków 川人茶事

Syczuańczycy lubią pić herbatę; przy piciu herbaty trzeba wspomnieć o chapu 茶铺 [stragan herbaciany, herbaciarnia], które są rozsiane po wszystkich zakątkach Syczuanu.
Wiele lat temu, wróciwszy do domu rodzinnego w powiecie Guan 灌县 (w dzisiejszym mieście Tamy na rzece stołecznej Dujiangyan), podążyłem za Dziadkiem Yao, który nałogowo przesiaduje w herbaciarniach, na poranną herbatę. O pierwszym pieniu koguta Dziadek Yao wyrwał mnie ze słodkiego snu i poszliśmy do oddalonej od domu o jakieś sto metrów herbaciarni, mieszczącej się przy głównej ulicy. Niebo jeszcze czarne, latarnie uliczne przyćmione, ludzi niewiele, ale herbaciarnia już tętni życiem – nawoływania, życzenia miłego dnia, brzęk herbacianych imponderabiliów, kompletny chaos, jakby życie wszystkich mieszkańców miasta zaczynało się codziennie właśnie w tym rozgardiaszu. Po wymianie pozdrowień i chwili pogaduszek w gronie herbacianych gości, Dziadek Yao wybrał niezmienne na wieki krzesło i usiadł (wszyscy stali goście mają „swoje” miejsca), zaparzył herbatę w gaiwanie; w jaśniejącym brzasku jego nieruchoma sylwetka przypominała niewyraźną rzeźbę. Dziadek Yao zawsze był małomówny, często więc tak właśnie spokojnie, cichutko, jak łódź na stojącej wodzie, siadywał w herbaciarni jak dzień długi, czasem zapominając nawet wrócić do domu na posiłek. Właśnie wtedy, w jego nieobecnym spojrzeniu wyraźnie zobaczyłem coś, co rzadko ukazuje się nam na co dzień; co tylko siedzenie w herbaciarni może ukazać w pełnej krasie: pełne zadowolenie z tego, co niesie człowieczemu życiu rzeczywistość. To właśnie doświadczenie picia porannej herbaty wywołało we mnie głębokie zainteresowanie herbaciarniami oraz niesłabnącą z czasem chęć znalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczegóż to Dziadek Yao tak bardzo pokochał chapu?

Jak mogłam nie kupić książki opatrzonej taką przedmową? Przecież przy pierwszych kilku zdaniach zakochałam się w autorze dożywotnio i nieodwołalnie! Chen Jin 陈锦 to chengduńczyk, który, skończywszy wydział literatury na Uniwersytecie Yunnańskim, wrócił do Syczuanu, by o nim pisać. Jeśli sądzić po nakładach, jakie osiągają jego książki - trafił w samo sedno.
I tak właśnie znalazłam odpowiednią lekturę na zimne letnie wieczory (w Kunmingu leje jak z cebra, a wieczorami temperatura spada do 17 stopni...). Polecam! Jestem w stanie przeżyć nawet jego syczuanocentryzm, przejawiający się choćby w twierdzeniu, że to z tej prowincji wywodzą się chińskie tradycje herbaciane, chociaż wszyscy wiedzą, że to nieprawda, bo przecież herbata pochodzi z Yunnanu...

1 komentarz:

  1. Może kiedyś również w Polsce będzie można tę książkę przeczytać :-)

    Udało mi się w Internecie wytropić Chen Jin w 25 minutowym filmie o przeobrażeniu herbaciarni w Chengdu. Stare zdjęcia chapu, współczesne herbaciarnie, ich klimat z niepowtarzalnym wyposażeniem, w tle masażysta, na scenie Opera Syczuańska – no i do tego komentarz Chen Jin.
    Wspaniała sprawa.
    http://english.cntv.cn/program/documentary/20110416/109742.shtml

    Polecam wszystkim, którzy lubią stare klimaty, no i ciekawi tradycja.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.