Strony

2014-06-06

打牙祭 Ofiara dla zębów

Słyszeliście kiedyś o takim zwyczaju? Ja trafiłam na niego dopiero niedawno. Z ust ZB dowiedziałam się, że "tak się tylko mówi, nie chodzi o żadne zęby ani żadną ofiarę, tylko o suty posiłek", ale oczywiście mi to nie wystarczyło i zaczęłam szukać, o co chodzi.
Dayaji 打牙祭 to sformułowanie, którego pierwotne znaczenie dawno już wyszło z użycia. Chodziło bowiem o dawny zwyczaj, by na początku i w środku danego miesiąca księżycowego przyrządzać posiłki z mięsem. Skąd się sam zwyczaj wziął, wyjaśnię za chwilę, ale tymczasem minutę milczenia oddajmy czasom, w którym mięso jadało się dwa razy w miesiącu...
Dziś, zgodnie z tym, co powiedział ZB, mówi się tak po prostu na obfitszy i różnorodniejszy niż zwykle posiłek, niekoniecznie powiązany z jakąkolwiek księżycową okazją. Pochodzenie powiedzenia jest jednak na tyle ciekawe, że pozwolę sobie je tutaj przedstawić.
Zacznijmy od ofiary 祭. 

Znak sam w sobie ciekawy - ręka kładąca kawał mięcha 肉 na ołtarzu 示. I też to właśnie czyniono - w przykładnych rodzinach dwa razy w miesiącu na ołtarzach ofiarowywano bogom bądź duchom przodków suty, mięsny posiłek. Chińczycy są wspaniali w swej racjonalności, dlatego podarowawszy komu trzeba "duszę" mięsa, odkrawali z niego kąseczki "na ząbek" 牙 i stąd też ząb i ofiara w naszym powiedzeniu. Jest też inna teoria na temat tego, skąd w powiedzeniu ząb. Ponoć jednym ze składników ofiary miał być kieł dzika względnie słonia. Szkopuł w tym, że jakoś mi się nie widzi, by Chińczycy namiętnie polowali dwa razy w miesiącu na dziki czy słonie. Za to w ofiarę "rodzinną" dwa razy w miesiącu łatwo można uwierzyć - wiadomo, że w bogatszych domach ofiara musiała się składać z trzech różnych zwierząt 三牲 - mogły to być zwierzęta duże, czyli krowa, świnia i owca, albo małe - czyli na przykład kura, kaczka i królik. I znowu - mało którą rodzinę w dawnych Chinach stać by było na tak bogatą ofiarę dwa razy w miesiącu, więc można ją było ograniczyć do jednego zwierzątka, a w wypadku skrajnych biedaków można było po prostu kupić kawałek mięsa. Pierwszego i piętnastego dnia każdego miesiąca księżycowego syciły się więc mięsem duchy, a dnia następnego następowała ofiara dla zębów - po dwóch tygodniach postnego żarcia zęby mogły się nacieszyć gryzieniem mięsa. Po wiekach zaś "ofiara dla zębów" zaczęły po prostu oznaczać mięsny posiłek. Nie był to w żadnym razie zwyczaj związany tylko ze wsią, jako z miejscem, gdzie można było ubić świnię czy krowę. Tak zwane posiłki dayaji występowały też powszechnie w miastach. Na przykład właściciel sklepu czy majster musiał dwa razy w miesiącu zapewnić swoim pracownikom/czeladnikom mięsny posiłek. Jeśli mu się nie udawało - cóż... Powszechnie mawiano, że jeśli nie ma forsy nawet na dayaji, to znaczy, że dane miejsce zaraz zbankrutuje (牙祭不打,生意要垮) - co zapewne było powodem wytężonego szukania innej pracy.
Dlaczego akurat pierwszy i piętnasty dzień miesiąca księżycowego (czyli nów i pełnia) były takie ważne? Niektórzy sądzą, że to dlatego, że nałożyły się tu dwie tradycje: konfucjańskie czczenie przodków i buddyjski post. W domach, w których przestrzegano w te dwa dni buddyjskich postów, tym ważniejsze było, by następnego dnia pojeść mięsa. Buddyjscy ekstremiści się oburzą, że przecież Budda w ogóle zakazywał spożywania mięsa zwierząt, które specjalnie w tym celu zostały zabite. Niby tak. Z drugiej strony, buddyzm zen, w którym oświecenie można osiągnąć nie tylko poprzez mozolną pracę nad sobą, ale i przez "nagłe oświecenie" słynie z powiedzenia "odłóż nóż, a staniesz się buddą". Praktyczni Chińczycy mawiają więc "酒肉穿肠,佛留心中" - wódka i mięso przechodzą przez jelita, a Budda pozostaje w sercu. Prawdziwym, a w każdym razie głównym powodem niejedzenia mięsa była bowiem nie religia, a... ceny. W przedwojennych Chinach za równowartość kilograma mięsa można było kupić 5 kilo ryżu, a i na ten nie wszystkich było stać. Po wojnie też bywało różnie; dopiero ostatnich trzydzieści lat to dla większości miastowych Chińczyków stale podnosząca się stopa życiowa i żarcie mięsa w dużych ilościach.
Dziś mało kto używa powiedzenia w pierwotnym kontekście. Teraz na przykład mawia się o filmowych czy książkowych yaji (电影牙祭/新书牙祭)- czyli o rogu obfitości w danej materii i o płynącym stąd ukontentowaniu. Ja akurat dobrze to rozumiem - bo cóż przyjemniejszego od obłożenia się świeżo kupionymi książkami? :)

2 komentarze:

  1. Obrazowe i obszerne wytłumaczenie idiomu, a także jego następstw, które wpływają na odbiór społecznych relacji. Dziękuję :-). Dużo to wyjaśnia.
    No to mamy wspólną cechę :-) – miłość do książek (z antykwariatu również bywają bardzo cenne).

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.