Strony

2014-04-06

Nie ma drugiego takiego kraju IV

Znów weekend, znów mam czas dla boskiej Pani Pastorowej. Tym razem o chińskich religiach.

RELIGIA

Słyszeliście już, że Chińczycy czczą zmarłych. Kto nauczył ich tego kultu?
Był to człowiek, który nazywał się Konfucjusz, który żył bardzo dawno temu. Ten Konfucjusz był bardzo mądrym człowiekiem. Od dzieciństwa lubił siedzieć samotnie, rozmyślając, zamiast bawić się z innymi dziećmi. Gdy miał lat czternaście, zaczął czytać stare książki, które zostały napisane wkrótce po czasach Noego. W księgach tych znalazł wiele mądrości, takich, jakich i Noe mógłby nauczać swe dzieci. Chińczycy porzucili czytanie tych mądrych ksiąg i stawali się coraz głupsi. Konfucjusz, gdy dorósł, próbował skłonić rodaków, by się do tych ksiąg przyłożyli. Kilku z nich zostało jego uczniami i podążali za nim z miejsca na miejsce. Można ich było zobaczyć siedzących pod drzewem, słuchających słów Konfucjusza.
Konfucjusz był bardzo wysokim mężczyzną z długą czarną brodą i wysokim czołem.
Gdyby znał Boga prawdziwego, jak wiele dobra mógłby uczynić dla Chińczyków; on jednak chciał tylko uczynić ich szczęśliwymi na tym świecie. Sam przyznawał, że nie wie nic o innym świecie. Radził dobrze, by szanować rodziców, ale radził bardzo źle, by oddawać im cześć po ich śmierci.
Czy był dobrym człowiekiem? Nie prawdziwie dobrym, bo nie kochał Boga, ani też nie czynił dobrze – był bardzo niemiły dla swej żony, odrzucił ją. Zwykł mawiać o potrzebie wyjazdu do innych krajów, by tam nauczać. Dobrze by zrobił, gdyby pojechał do odległego Babilonu, ponieważ żyli tam mądrzy ludzie, na przykład prorok Daniel. Od niego mógłby się dowiedzieć o Zbawicielu i życiu wiecznym. Lecz Konfucjusz nigdy nie opuścił Chin.
Był źle traktowany przez wielu bogaczy i możnych, a był tak biedny, że ryż był właściwie jego jedynym pożywieniem. Był nieszczęśliwy, gdy umierał, w zasadzie słusznie, skoro nie wiedział, dokąd zmierza [po śmierci]. Tuż przed śmiercią powiedział uczniom: „królowie nie chcą słuchać mych rad, a skoro nie ma ze mnie na ziemi pożytku, najlepiej będzie, jeśli ją opuszczę”. Jak tylko umarł, ludzie zaczęli go poważać, a nawet czcić. Dziś, choć od śmierci Konfucjusza minęły już ponad dwa tysiące lat, w każdym dużym mieście jest świątynia jego imienia i wiele zwierząt składa się mu w ofierze.
Pochodzą od niego tysiące ludzi i są oni traktowani z wielką czcią jako dzieci Konfucjusza, a jeden z nich nazywany jest kongiem* czy też księciem.

Jest w Chinach inna religia niż ta Konfucjusza, znacznie gorsza. Mniej więcej w tym samym czasie, w jakim żył Konfucjusz, był sobie człowiek zwany La-on-tzee**. Był z niego niezły oszust, jak się sami przekonacie. Twierdził on, że może uczynić ludzi całkowicie szczęśliwymi. Były trzy rzeczy, jakie twierdził, że dla nich uczyni: po pierwsze uczyni ich bogatymi przez przemienienie kamienia w złoto, następnie, zapobiegnie ranieniu ich mieczem czy ogniem przez uroki, które rozdawał, a po ostatnie, że napój, który przyrządzi, ochroni ich przed śmiercią. Cóż za straszny musiał być z niego kłamca! A jednak wielu ludzi w niego wierzyło i wciąż wierzą. Obecnie istnieją kapłani La-on-tzee i raz do roku chodzą oni po rozżarzonym popiele i udają, że ich to nie boli. Możecie się dziwić, dlaczego nikt nie przejrzał ich sztuczek, skoro nikomu nie dali napoju chroniącego od śmierci. Doprawdy niezwykłym jest, że ktokolwiek może wierzyć tym oszukańczym kapłanom. Religia ich zwana jest sektą „Taou”***. Taou znaczy rozum. Nazwa głupota pasowałaby lepiej do takiej religii.

Jest też w Chinach trzecia religia. Jest to sekta Buddy. Ten Budda był człowiekiem, który udawał, że został przemieniony w boga Fo. Widzicie więc, że był gorszy nawet od La-on-tzee.
Budda twierdził, że może uczynić ludzi szczęśliwymi, a jego sposób na to był bardzo dziwaczny. Mówił, żeby nie myśleli o niczym i że wtedy będą szczęśliwi. Powiadają, że jeden człowiek gapił się dziewięć lat w ścianę bez przerwy, w nadziei, że w końcu będzie szczęśliwy. Sami zgadnijcie, czy mu się udało. Jest wielu kapłanów Buddy, zawsze zajętych kłamaniem. Polecają powtarzanie imienia Buddy tysiące razy i niektórzy ludzie są tak głupi, że faktycznie to robią; nikt nigdy jednak nie doznał ukojenia tak czyniąc.
Duchowni buddyjscy mówią, że dusze, gdy opuszczą ludzkie ciała, idą do innych ciał. Ten pomysł wystarcza, by umierający człowiek poczuł się bardzo nędznie. Jeden biedak, kiedy umierał, bał się panicznie, bo powiedziano mu, że jego dusza wejdzie w jednego z cesarskich koni. Za każdym razem, gdy zasypiał, zrywał się przerażony, bo zdawało mu się, że czuje uderzenia bata okrutnego woźnicy, który go poganiał. A wiedział, jak szybko muszą biegać cesarskie konie. Jak różne są uczucia umierającego, który wie, że idzie do Jezusa! [...].
Buddyści znają wiele sztuczek, jak wyłudzić prezenty od ludzi.
Raz do roku organizują wielką ucztę, zgadnijcie dla kogo. Dla biednych? Nie. Dla zwierząt? Nie. Dla dzieci? Nie. A może dla samych siebie? Nie. Nigdy nie zgadniecie. Dla duchów! Kapłani głoszą, że dusze zmarłych są bardzo głodne i że trzeba dla nich wydać ucztę. Zastawiona jest wielka liczba stołów, pokrytych szczelnie rozmaitymi daniami. Nie widać jednak, by ktoś jadł i też jedzenie jest nietknięte; kapłani jednak mówią, że duchy jedzą ducha tej strawy. Gdy podejrzewa się, że duchy już skończyły kolację, ludzie rzucają się na jedzenie i biorą je do domów, i, bez wątpienia, kapłani też dostają swoją działkę.
Zmarłych wspomaga się pieniędzmi tak samo jak pożywieniem, a czyni się to przez palenie pozłacanego papieru; ubrania są im darowane przez wycinanie ich z papieru (tylko znacznie mniejszych) a następnie palenie; nawet domy są przekazywane zmarłym przez robienie domków dla lalek i ich palenie.
Jako przykład oszustw buddyjskich kapłanów, opowiem wam o dwóch kapłanach, którzy razu pewnego płakali przed bramą domu pewnej biednej kobieciny. „O co chodzi?” zapytała kobieta. „Czy widzisz te kaczki?” - odpowiedzieli kapłani. - „Dusze naszych rodziców są w nich, a my się boimy, czy ich nie zjesz na kolację”. Głupia kobieta z litości podarowała kaczki szczwanym kapłanom, którzy obiecali dobrze się zająć cennymi ptakami; w rzeczywistości jednak sami spożyli kaczki na kolację.
Buddyjskich kapłanów można poznać po ogolonych głowach i czarnych strojach. Kapłani Taou związują włosy w węzeł na czubku głowy i noszą szkarłatne szaty****. Nie istnieją kapłani konfucjańscy – i to jest dobra rzecz.
Wszystkie religie Chin są złe, ale z tych trzech religia Konfucjusza jest najmniej głupia.
Nie ma wątpliwości, która z trzech chińskich religii jest najmniej absurdalna.
Religia Taou uczy ludzi zachowań szaleńców.
Religia Buddy uczy ich zachowań idiotów.
Religia Konfucjusza uczy ich zachowań ludzi mądrych, acz bez duszy.

Naprawdę chciałabym poczytać, co wcześni chińscy nauczyciele mieli do powiedzenia o chrześcijaństwie...

*nie wiem, o jakie słowo chodzi i czy przypadkiem nie pomyliła pastorowa tytułu "kong" z nazwiskiem Konfucjusza - Kong 孔.
**chodzi oczywiście o starego, dobrego Laozi.
***sekta dao - czyli taoiści :)
****nie wiem niestety, czy faktycznie tak chadzali. Dzisiejsi mnisi taoistyczni chodzą ubrani na czarno, a buddyjscy na żółto, czerwono bądź brązowo.

3 komentarze:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.