Strony

2014-01-06

święta polsko-chińskie, cd

Skrótową relację z tegorocznych Świąt już tutaj umieściłam. Być może ciekawi Was jednak, jak mój prywatny Skośnooki zareagował na dania wigilijne i świąteczne, co mu się podobało, a co go zaskoczyło. Poniżej lista tych spraw, które wpadły mi do głowy.

I. Karp.

Karp jest w Chinach rybą popularną, acz bardzo tanią i w związku z tym niepodawaną w trakcie wyjątkowych posiłków. Tylko postem mogłam wyjaśnić pojawienie się tej, dość podrzędnej i ościstej przecież, ryby.

II. Mak.

O maku się ZB naopowiadałam sporo - bo nigdzie w Chinach nie mogłam dostać. Dopiero jak spróbował makowca, powiedział, że w Kunmingu też to mamy. No ale - nie mamy. W Chinach mak spożywczy jest nielegalny, bo kojarzy im się z opium. Mamy za to rozłupki pachnotki zwyczajnej, które faktycznie mogą poniekąd zastąpić mak.

III. Wszystkie potrawy już jadł, bo w zeszłym roku zrobiłam polską wigilię w Kunmingu, więc niestraszne mu były barszcze, fasole i inne pierogi, ale zagięliśmy go opłatkiem. W ubiegłym roku musieliśmy się obejść bez niego i pewnie dlatego nie utrwalił mu się zwyczaj składania sobie życzeń. Kiedy stanęłam koło niego, gotowa do tłumaczenia, ochrzanił mnie z góry na dół za to, że go nie uprzedziłam i musiał życzenia wymyślać na poczekaniu.

IV. 12 dań.

W Polsce to dużo, w Chinach mało. W Chinach często się jada wieloosobowe posiłki, a zasada generalna jest taka, że dań na stole ma być tyle, co gości plus jedna dodatkowa. Łatwo więc wyliczyć, że przy zwykłym dużym okrągłym stole, przy którym siedzi około tuzin ludzi, dań będzie też tyle. W dodatku Chińczycy nie wliczają w tę liczbę tzw. podstawy, czyli ryżu, a w polskiej tradycji ziemniaków/fasoli/chleba, a tylko same dania. W dodatku na chińskich przyjęciach dużym nietaktem byłoby podanie na przykład ryby przyrządzonej na trzy sposoby - klucz chińskich przyjęć tkwi w różnorodności produktów. Tak samo bez sensu jest pojawienie się w trakcie jednego posiłku i uszek, i pierogów, albo kilku rodzajów ciasta. Po prostu w Polsce planując przyjęcie dla dużej liczby gości, planuje się duże ilości - dlatego pieczemy indyka, robimy bigos czy inną galaretkę z nóżek - żeby każdy gość się tym mógł najeść. Za to w Chinach idzie to w różnorodność. Półmiski są mniejsze, ale jest ich więcej - dlatego dwanaście dań to z perspektywy Chińczyka wcale nie tak dużo.

V. Choinka.

Od grudnia zachoinkowane są wszystkie porządne sklepy w Chinach, a poza tym oni też oglądają głupie amerykańskie filmy. Dlatego ciężko Chińczykowi wytłumaczyć, że w niektórych regionach prezentów gwiazdkowych nie roznosi Mikołaj, a na przykład Aniołek, Dzieciątko itd. Po chińsku św. Mikołaj nazywa się w ogóle Bożonarodzeniowym Starym Człowiekiem 聖誕老人, więc polska tradycja jest ciężka do przyswojenia.

VI. Kolędy.

Jak było widać i słychać w poprzednim poście, dawał radę. Zaśpiewać niekoniecznie, ale już na saksie - bardzo chętnie. Zdziwiony był tylko, że nie znał żadnej melodii, bo przygotowywał się przed przyjazdem do grania kolęd amerykańskich, a tu nagle się okazało, że Polacy też się mają czym pochwalić. I jak mu mówiłam, co jest kolędą, co pastorałką, a w ogóle to z którego pochodzi wieku, wielce był zdziwiony, bo jemu się Święta kojarzą z XX-wiecznymi pastorałkami amerykańskimi.

VII. Najbardziej mu smakował smażony karp, bo smakował dokładnie tak jak ryba, którą robię w domu :)

To chyba najważniejsze wrażenia, ale jeśli coś Was jeszcze ciekawi - pytajcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.