Strony

2013-01-19

桑拿 sauna

Przedwczoraj wieczorem, po długim i męczącym dniu, spoceni, brudni i śmierdzący wróciliśmy do domu, marząc o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku. Biorąc pod uwagę bieżące temperatury w Kunmingu (kilka stopni powyżej zera) i brak ogrzewania w tutejszych budynkach, luksus ciepłego łóżka jest osiągalny tylko i wyłącznie dzięki materacom/prześcieradłom elektrycznym z ustawialną temperaturą. Ciepła woda w zimie jest zaś tylko w tych mieszkaniach, których właściciele prywatnie zainstalowali bojlery, bowiem standardowo wodę ogrzewają tylko promienie słoneczne (ekologiczne, acz mało skuteczne, zwłaszcza w pochmurne dni...). Całe szczęście na zakup obydwu luksusowych urządzeń już męża namówiłam, więc miałam nadzieję na przyjemne zakończenie wieczoru. Zapomniałam jednak o tym, że znowu jest susza.
Gdy okazało się, że do naszego szóstego piętra nie dociera ani kropla wody (na niższych ciśnienie jest ciut lepsze, więc i szanse na wodę większe - to bezpośredni powód planowanej przeprowadzki na drugie piętro), nie załamaliśmy się jednak. Każde z nas wzięło ubranie na zmianę w garść i poszliśmy do "sauny". To zwyczajowa nazwa dla kurortów SPA, których milion-pięćset-sto-dziewięćset jest rozrzuconych po każdym mieście. Różnią się wszystkim - wielkością, ilością usług, stopniem zachowania higieny i jakością obsługi. Łączy je jedno: jest to lepsze od hotelu rozwiązanie, gdy nie masz gdzie spać i się wykąpać.
Typowa sauna wygląda tak: wchodzi się do ogromnego budynku, ogrzewanego do przyjemnej temperatury. Rozbiera się do rosołu, ciuchy i torbę z zawartością zostawia się w zamykanej szafce i idzie wykąpać. Do dyspozycji poza prysznicami z normalnym ciśnieniem wody (środki czystości i kosmetyki w cenie "wejściówki") jest zwykle jacuzzi, tytułowa sauna, baseny z wodą w różnej temperaturze, możliwość wykąpania się w wannie (w Chinach luksus), a także masaż z peelingiem (搓背), różnorakie maseczki, obkładanie gliną, miodem i bóg-wi-czym. W zależności od lokalu przyjemności te są albo w cenie, albo płatne dodatkowo.
Kiedy jesteśmy już świeży i pachnący, a skóra nasza przypomina pupcię niemowlaka, dostajemy firmowe piżamki i możemy iść odpocząć. Opcje odpoczynku są dwie: jest sala wspólna, z ułożonymi dość ciasno wypaśnymi leżankami (fotele na pilota), zaopatrzonymi w małe telewizorki i głośniki ukryte w oparciu, bądź takie same leżanki w osobnych pokojach, jeśli cenimy sobie prywatność - oczywiście za taki luksus się dodatkowo płaci.
Kiedy ułożysz się na takiej leżance i czegokolwiek potrzebujesz, przyzywasz obsługę "sauny" jednym przyciskiem. Co mają do zaoferowania? Bezpłatne napoje, owoce i przekąski, czyściciela uszu, mani- i pedicurzystów, masażystów (w grę wchodzi zarówno masaż stóp,
który kocham najbardziej, jak i masaż całego ciała - oczywiście bez konieczności rozbierania),
do wyboru do koloru. Oczywiście, w każdej chwili można również podejść do baru, restauracji, kafejki internetowej, siłowni czy po prostu wrócić do jacuzzi. W zależności od miejsca, można sobie zarezerwować leżankę bądź nie.
Mając nieogrzany dom pozbawiony wody, poszliśmy do "sauny". Za kilkadziesiąt złotych mogliśmy przesiedzieć tam dobę, jedząc, pijąc, lulki paląc... A, właśnie. Cudowne, przewygodne i odprężające miejsce miało tylko jedną wadę - mimo wyraźnego zakazu palenia i obecności palarni, bardzo duża część źle wychowanych buraków paliła wewnątrz klimatyzowanej sali wspólnej, zmuszając wszystkich do wdychania tego smrodu. Obsługa nie reagowała, bo nie lubi tracić palących klientów, których jest nadal więcej niż niepalących...
Wymoczyłam się, wypeelingowałam, wymasowałam, wypoczęłam. Jeden z moich polskich kolegów dziwi się, po co w ogóle w Chinach korzystać z hoteli, skoro takie "sauny" są tańsze i wygodniejsze...

2 komentarze:

  1. Droga Natalio, po takim opisie chciałoby się postawić nogę w Twoim niezwykłym Kunmingu! Mam dwa pytania. 1.Czemu ta woda w miseczce taka ciemna? 2.Teraz w czasach Tajfuniątka dalej tam chodzicie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W misce jest ziołowa "zupa", która jest podobno dobra dla stóp. Z Tajfuniątkiem byliśmy w takim miejscu raz czy dwa. Dało się, dopóki była malutka i zasypiała gdzie popadnie, ale teraz zawsze chce wrócić do własnego łóżka. No i - zanim się pojawiła, przeprowadziliśmy się na drugie piętro; tutaj nigdy nie brakuje nam wody, więc i nie potrzebujemy jeździć do SPA.

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.