Strony

2011-12-25

kauczukowiec 橡膠樹

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i jedynego w tygodniu dnia wolnego jednocześnie, postanowiłam pójść na spacer do lasu. Tuż za statuą Wielkiego Buddy zaczynają się bowiem górki, które wyglądały na przyjemne, bo przed nimi kończyła się asfaltowa droga. Wprawdzie przywykłam już do napotykanych w lesie drzew papajowych i pomelowych, ale tym razem trafiłam na uprawę czegoś zupełnie innego.
Kauczukowiec został wprowadzony do flory xishuangbańskiej w 1948 roku, kiedy to Taj pochodzenia chińskiego, Qian Fangzhou 钱仿周 z kolegami, spróbował jego uprawy we wspomnianym już przeze mnie Menghan. W 1953 roku nastąpiła państwowa inspekcja tych upraw, problem jednak w tym, ze całość cały czas była w rękach Tajów. W 1956 roku użyto wojska do przełamania zagranicznego monopolu - i takim właśnie niechlubnym sposobem kauczukowiec wylądował w Jinghongu i okolicy. W 1963 roku władze zaczęły na dużą skalę współpracować z miejscowymi w celu uzyskania kauczuku wysokiej jakości. Od tej pory kauczukowiec na stałe wpisał się w tutejszy krajobraz, uzieleniając pagórki i obdarowując mieszkańców drogocennym sokiem.
A ja... urwałam sobie oczywiście trochę żywicy na pamiątkę, pocykałam trochę fotek (oczywiście większość nie wyszła), a potem pomyślałam o tym, jak dzień w dzień drzewu odbierany jest następny skrawek ciała i nagle pomyślałam, ze nikt tak jak Chińczycy nie nadaje się do wykonywania tej rozłożonej w czasie egzekucji - w końcu to oni wymyślili "karę tysiąca cięć". Opis w wiki jest tyleż poprawny, co za mało szczegółowy, więc dodam kilka słów od siebie.
凌遲 znaczy dokładnie powolne tortury, jednak potoczna nazwa 千刀萬剮 lepiej oddaje sposób wykonywania egzekucji: dziesięć tysięcy razy odkroić kawałek ciała za pomocą tysiąca noży. Innymi słowy, skazany, przy zachowaniu pełnej przytomności, wyostrzanej czasami ziołami, miał odcinane, kawałek po kawałku, tysiące plasterków ciała. Nie wiemy wprawdzie, jak duże miały być te plasterki, ale biorąc pod uwagę, ze ostatni znak tej kary, 剮, znaczy dokładnie "oddzielanie mięsa od kości", na pewno nie było to specjalnie delikatne. Wikipedia nie wspomina o najokrutniejszym aspekcie tej kary. Otóż: skazaniec miał żyć do końca jej wykonywania, a gwarantowane to było w ten sposób, że egzekutor, gdyby nie podołał utrzymaniu skazańca cały czas przy życiu, sam by wylądował jako ludzki kebab na żywo.
Jednym z najsłynniejszych skazańców uśmierconych w ten sposób był bez wątpienia Liu Jin, obrzydliwie bogaty i skrajnie niegodziwy eunuch z epoki Ming. Wyzionął ducha dopiero po ucięciu 3357 skrawków. Podobno miejscowi nienawidzili go do tego stopnia, że jeszcze w trakcie wykonywania egzekucji jego ciało sprzedawano na wagę (5 deko za grosz [文]) żądnej krwi ludności, która na oczach tyrana ja spożywała. Dla lubiących mocne wrażenia - z racji tego, że wykonywanie tego typu egzekucji zostało w Chinach zakazane dopiero na początku XX wieku, zachowało się sporo archiwalnych zdjęć. Poszukajcie na baidu, wystarczy wkleić chińską nazwę egzekucji. Nie radzę po posiłkach.
No. A wracając, oczywiście inną drogą, ze spaceru, natknęłam się na pole ananasów, bo właśnie mamy sezon :)
PS. Dla zainteresowanych chińskimi torturami: panowie Brook, Bourgon i Blue napisali, przetłumaczoną na język polski "Historie chińskich tortur". Zawiera fajne ryciny ;)

3 komentarze:

  1. dałaś czadu z tymi torturami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych Świąt :) ubrałaś choinkę ?

    OdpowiedzUsuń
  3. o torturach bedzie wiecej, bo znalazlam sporo informacji w internecie :) Choinki nie mialam. Ale za to zjadlam zupe grzybowa!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.