Strony

2011-07-20

乳餅 Rubing - yunnański ser kozi


Rubing czyli ciastko z mleka, a inaczej ser, podobny do naszego bundza, to tradycyjny yunnański wyrób, który większości Yunnańczyków (poza niektórymi dziwnymi Hanami) bardzo smakuje, a dla przebywających tu Europejczyków jest ostatnią deską ratunku, powstrzymującą nas przed rzuceniem się z Zachodnich Gór z powodu tęsknoty za serem. Zwykłe, europejskie sery są tu bowiem dostępne w bardzo niewielkich ilościach i mocno nieprzystępnych cenach tylko w niektórych Carrefourach i w Metro.
Stworzony przez dalijską mniejszość Bai 白族, jest rubing (przez Bajów nazywany yond bap) jednym z podstawowych składników ich wyżywienia, ba, dodawany jest nawet do tradycyjnej bajskiej herbaty! Zrobiony z koziego mleka (choć tak jak u nas, zdarzają się krowie podróbki), koloru białego, ser należący raczej do twardych, niesolony - właściwie z zewnątrz przypomina niektóre rodzaje tofu i przez nie-Yunnanczyków jest z tofu mylony nagminnie. Sposobów przyrządzenia są miliony, a ja chętnie się będę nimi dzielić. Akurat kilka dni temu zanabyłam pół kilo sera za astronomiczną kwotę 15 złotych polskich i się odtąd bawię w kucharza. Najpierw jednak kilka słów na temat historii tego przysmaku.
Historycy gubią się w domysłach i na razie się w nich nie bardzo odnajdują, ale mogło być tak: dawno, dawno temu, gdy banda Mongołów najechała Dali, zostawiła w spadku sporo dzieci o innym wyglądzie, przemiłe krępe koniki i, jako naród dawnych pasterzy, którym głupi wodzowie kazali najeżdżać niewinne miasteczka i łupić, co się dało, pozostawili swoje sposoby wykorzystania i przetwarzania mleka. Podobna legenda dotyczy ewentualnego przekazania tajemnicy przetwórstwa mlecznego dalijczykom przez Tybetańczyków, którzy też hodują bydło i również Dali najeżdżali.
Tradycyjnie ser produkowano, dodając do świeżego mleka rodzaj kwaśnych śliwek. Obecnie pewnie stosuje się zakwaszanie podobne naszemu, stosowanemu w przemysłowej produkcji.
Metod przyrządzania jest wiele, można go jeść na słodko bądź słono, surowo czy też po upieczeniu/usmażeniu/ugotowaniu. Najbardziej popularna metoda to smażenie.

Składniki:
*ser kozi (w Polsce można go doskonale zastąpić jakimkolwiek twardym serem surowym i niesłonym... szukajcie. Może Wam się uda znaleźć :)),
*sól,
*pieprz syczuański (albo i nasz),
*smalec (albo jakikolwiek smaczny tłuszcz do smażenia)
Wykonanie:
1. Kroimy ser na plastry grubości pół centymetra, jeśli są za duże, kroimy na mniejsze - staramy się kroić równo, a nie tak, jak autorka bloga ^.^
2. Rozgrzewamy patelnię, dodajemy tłuszczu, który równomiernie rozprowadzamy i rozgrzewamy, wsadzamy ser, obsmażamy z obu stron na niewielkim ogniu. Staramy się usmażyć równomiernie, żeby kolor był ładny - a nie taki, jak u autorki ;)
3. Kiedy czekamy, aż usmażony ser przestygnie, mieszamy sól z pieprzem w proporcjach, jakie nam się wysypią ;) Pieprz ma być w postaci sypkiej, Kayka, nie całe kuleczki :P Sól z pieprzem służy do maczania sera w.
5. A autorka na przykład miała kaprys godny ciężarnej i spożyła tę słoną potrawę z dżemem porzeczkowym (borówek nie miałam) - prawie jak nasz oscypek z rusztu :D

1 komentarz:

  1. :( :( :( :(
    (a kuleczki tez mozna, jak sie nie da inaczej)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.