...a wieczorem robilismy knedle. Wietnamskie
tangyuany znaczy, czyli bánh chay. Ale konsystencja naprawde knedlowata. No i smiesznie bylo, bo oni probowali mnie UCZYC, jak sie robi knedle! Ze maja byc okragle i ze nadzienie nie moze wystawac i inne takie. Spojrzalam na nich i... wgniotlam ich w ziemie technika podpatrzona jeszcze u Babci Basi. Moglabym zastapic produkcje maszynowa i w dodatku byc szybsza. I jeszcze na dodatek MOJE knedle byly idealnie okragle, przez podrzucanie w powietrzu. No, w kazdym razie zaskoczylam ich, bo NAPRAWDE wszystko umiem. Z tych takich podstawowych wietnamskich gospodarskich czynnosci, jak tarcie wiorkow, robienie knedli i podlewanie kawy... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.