kiedy temperatura wzrasta do tych 40 stopni w cieniu, kiedy miejski/wiejski kurz sprawia, ze zyc sie odechciewa, podchodzi sie do takiej wlasnie machiny... i nie dotyka sie jej absolutnie, bo mozna sobie rece pociac. Czeka sie grzecznie na Wietnamczyka, ktory z cudownym usmiechem w tryby machiny wrzuci obrane tyczki trzciny cukrowej, a machina przerobi je na sok, wypluwajac wyzete do cna wiory. A potem sie pije ten boski plyn z lodem. A sok z trzciny cukrowej gasi pragnienie cudownie, choc jest slodki i gesty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.