Strony

2009-03-26

Tybetanczycy 藏族

Wlasciwie to nie mialam o nich pisac, ale poniewaz wlasnie sie obzarlam jaczyna ([犛]牦牛肉 - tym razem podaje i wersje tradycyjna, i uproszczona. Bardzo mi sie bowiem podoba uproszczony znak na jaka - jest to taka krowa 牛, ktora jest mocno wlochata 毛=牦. Mimo calej mojej sympatii dla krzaczorow tradycyjnych, tym razem sie nie popisali ;)) i opilam herbata z maslem jaka (酥油茶), wiec niech juz im bedzie ;)
Zaczac trzeba od tego, ze ta wypasna kolacja to pomysl mojej nauczycielki od herbaty, pani Li, uroczej reprezentantki mniejszosci Lisu. Co to za mniejszosc? Troche kopnieta, trzeba przyznac. Po pierwsze: jezyk nalezacy do galezi lolo - czyli innymi slowy yijskiej - z grupy tybeto-birmanskiej. Po drugie: pismo zblizone do lacinskiego. Po trzecie: specjalizuja sie w spiewie choralnym europejskich piesni chrzescijanskich opatrzonych chinskim tekstem (prawie 50% populacji Lisu, i to zarowno w Chinach, jak i w Birmie - o tajskich Lisu nie mam szczegolowych danych - to chrzescijanie i w kazdej wiosce jest kosciol). To tak tytulem wstepu. Kiedys opisze ich dokladniej, ale dzisiejszy wpis mial byc przeciez o Tybetanczykach :D Oto kolacja - patrzcie i zazdrosccie ;) baklazany rybne 魚香茄子
甜的糯米粑粑 placki z kleistego ryzu na slodko
smazone ziemniaki
琵琶肉 Lutniowe mieso - a po ludzku kiszony boczek, tradycyjna przekaska Tybetanczykow, ale tez mniejszosci Nu (怒族), mieszkajacej glownie w Yunnanie i przemieszanej z Lisu i Tybetanczykami.
Smazone chilli 虎皮尖椒
Smazona jaczyna na pikantnie 牦牛肉
Serek wiejski z mleka jaka na slodko 牦牛奶酪(甜的)
A wszystko popijane wlasnie slynna herbata z maslem jaka, o ktorej zawsze slyszalam, ze niedobra jak cholera, ze smierdzi i tak dalej. A dzis z prawdziwa przyjemnoscia wypilam pol litra tego napoju - i to nie w wersji dla Europejczykow, czyli slodzonej, tylko normalnie, na slono. Fakt - nie smakuje to kompletnie jak herbata, ale jest czyms przyjemnie rozgrzewajacym i naprawde wcale nie trzeba zatykac nosa, jak sie to pije.
Oczywiscie, juz pierwszy lyk przypomnial mi grudniowa wycieczke do Shangri-la: 在香格里拉的藏族家(去年十二月的時候; 冷死了, 我穿兩條褲子, 幾件毛衣, 還覺得不夠...

Gdzie po raz pierwszy jadlam zupe z jaka: 第一次吃牦牛肉湯
因為這麼冷, 所以我的鼻子紅了... 還有另外一個原因... 他們一直讓我喝酒... 白種人喝酒後鼻子也會紅 :D)Pierwszy raz pilam owa herbate 第一次喝酥油茶
很多人說不好喝. 但是, 雖然對我來說這根本不是茶, 但是這樣的飲料很好. 冷的時候幫你保溫, 還有因為裡面有油, 所以喝酒的話不容易醉 ;)
I pierwszy raz tyle wodki wypilam. Oni juz na wejsciu czestuja wodka - wprawdzie czesc trzeba ofiarowac niebu, ziemi i powietrzu (trzykrotne strzepniecie palcow umoczonych w kielichu), ale potem CALY CZAS sa toasty. Byly tance, spiewy i nieprzerwane chlanie :) I zamiast zebym ja sobie z nimi zdjecia robila, oni robili ze mna, bo jestem biala i mowie po chinsku :D A przeciez wygladalam jak potwor - zakatarzona, czerwony kichol, bo bylam tam w grudniu, a w grudniu w Shangri-la jest tak zimno, ze nie pomogly dwie pary spodni i kilka warstw swetrow... I wlasnie z taka kupka nieszczescia Tybetanczycy sobie zdjecia robili... i kazdy z osobna chcial sie ze mna napic - zwlaszcza dla starszyzny bylam nie lada gratka, ci mlodsi udawali, ze sa tacy cool i ze ich towarzystwo bialej nie bierze ;)
Sa to bardzo mili ludzie. Lubia pic, spiewac, dobrze zjesc. Kobiety maja byc tluste... znaczy, dobrze odzywione. Szerokie biodra i zelazne zdrowie sa najwazniejsze - bo nawet najbardziej cywilizowani Tybetanczycy nadal rodza w domu. Dziecko jest odbierane przez matke badz tesciowa. I jesli, na przyklad ze wzgledu na kiepskie warunki sanitarne, dziecko nie przezyje - to trudno. Nie jest to zadna tragedia i na pewno nie zaczna wozic zon do szpitala tylko z powodu mozliwych powiklan. Dlaczego? Wyjasnil mi to jeden tamtejszy. Otoz: coz z tego, ze zaawansowana technika pozwoli ocalic zycie dziecka? Jesli nie potrafilo sobie poradzic samo przy porodzie, to znaczy, ze i tak by dlugo nie pozylo w tamtym surowym klimacie. Slabsi musza odejsc. A poza tym - smierc nie jest niczym strasznym.



A te ostatnie cztery zdjecia to wspomniana wczesniej wioska mniejszosciowa. Zdumialo mnie, jak bardzo sie trzymali szczegolow...
Aha, jeszcze jeden drobiazg: Tybetanczycy praktykuja wielozenstwo. Dowiedzialam sie o tym przypadkiem. Otoz: jadlam wypasny obiad z Tybetanczykami. Jeden z nich nadal jadl oczami, ale do miseczki juz niczego nie nabieral. Pytam dlaczego. On na to, ze sie boi, ze nie znajdzie zony jak bedzie za gruby (jak facet gruby, to wiadomo, ze niesprawny seksualnie ;)). Cokolwiek zdziwiona pytam, co oznacza pierscien na serdecznym palcu, bo u nas w Europie to symbol zawartego malzenstwa. On mowi, ze u nich tez. Ja, juz kompletnie zbaraniala pytam, po co szuka zony, skoro juz ma. On odpowiada, ze pierwsza byla wybrana przez rodzicow, ale druga moze wybrac sam. Mysle, ze robi mnie w konia, wiec draze temat, mowie, ze przeciez chinskie prawo zabrania posiadania dwoch zon. A on mowi, ze prawo jest prawem i ze formalnie wezmie rozwod z pierwsza, pojmie druga i beda zyli we trojke dlugo i szczesliwie. Pytam, nawet niespecjalnie zbulwersowana, ile zon miec zamierza. On mowi, ze juz niedlugo bedzie go stac na druga... I ze chyba na tym poprzestanie, bo ilez bab mozna miec na glowie?!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.