Strony

2008-12-16

Kunming 昆明

Na nowo odkrywam jego uroki z Satoshim, moim japońskim braciszkiem :) A ponieważ to Japończyk, odziedziczyłam duuuuużo zdjęć. ;)
Zaczęliśmy od Szmaragdowozielonego Jeziora bladym świtem. Jeszcze nigdy tam tak wcześnie nie byłam - jakaś siódma rano czy coś koło tego. Jeszcze lampy świeciły...

Nie zniechęciły nas stada martwych lotosów...Niestety, mieliśmy tylko godzinkę na Cuihu, bo ja potem dyrdałam do szkoły. Satoshi podyrdał razem ze mną, uświadamiając mi przy okazji, jak ładna jest ta moja droga do szkoły...Przy okazji uwiecznił coś, na co Złoty Feniks i ja już w zasadzie nie zwracamy uwagi: remont naszej ulicy. Tak, tak. Remontują. Hałasują. Odcinają prąd/wodę/gaz nie uprzedziwszy i bez informacji, kiedy WRESZCIE znowu będzie się można na przykład umyć... Tak przy okazji: Chiny to kraj niecywilizowany, bo znienacka prąd odcinają. Ale też kraj cywilizowany, bo Chińczycy zamiast kogoś za to zabić, spokojnie szukają innych rozwiązań. Na przykład kiedy ostatnio prąd odcięli (od rana nie było, nawet kawy się, do cholery, napić nie można!), poszłam na kawę do budki naprzeciwko, wyglądając przez okno zauważyłam bowiem, że są klienci - a to niechybnie oznacza obecność kawy... Zeszłam, kawa faktycznie była. No jak to: oni mają prąd, a my nie? Skandal!! Ale kelner (który mnie lubi, w związku z czym jak mnie widzi, krzyczy na cały głos "moccha w średniej szklance, tylko prędko, pani się spieszy! :D) wyjaśnił mi, że nie, nie ma żadnej nierówności i dyskryminacji białych. Oni też prądu nie mają. Patrzę z niedowierzaniem na gorącą kawę, która od zarania dziejów.... ekhm... od kiedy tu mieszkam podgrzewana jest w mikrofali... A kelner mówi: no, mikrofala oczywiście nie działa, ale mamy palnik gazowy :)
Tak. W tym dniu, chociaż do 8 wieczorem prądu nie było, wszystkie sklepy, wszystkie knajpy, no wszystko było pootwierane i działało. I nikt nie narzekał, nie wszczynał awantur, nie używał obelżywych wyrazów na temat matek powoli robiących swoje robotników...
Nie lubię przerw w dostawie prądu. Ale lubię ten stoicki.... nie, nie stoicki - taoistyczny spokój, z którym tego typu historie się przyjmuje....
Choć oczywiście są wyjątki. Siedemdziesięcioletni sąsiad, zapytany przez mnie, czy może wie, kiedy będzie prąd, tak się wpienił, że kwadrans opowiadał o tym, co by najchętniej zrobił tym zakichanym robotnikom, władzom miasta itp. Słuchałam go z prawdziwą przyjemnością nie tylko dlatego, że poczułam się jak w domu. Przede wszystkim dlatego, że uznał mnie za swoją. Chińczycy nie skarżą się obcym, zwłaszcza na temat tego, co przedsiębierze szeroko pojęta władza. Remont ulicy to też kwestia władzy, więc żeby nie stracić przed Obcym twarzy, staruszek powinien powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i że władza wie, co robi. A on.... O, matko, wiele nowych, soczystych słówek się przy nim nauczyłam :D Już nie jestem obca, jestem sąsiadką z trzeciego piętra, więc można razem ze mną się na los poużalać. Hurra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.