2016-02-07

wigilia chińskiego nowego roku

Osiedle, w którym mieszkamy, ma dwa wejścia: jednym jest brama wjazdowa dla samochodów, ze szlabanami, przeszkloną służbówką i stolikiem, na którym ląduje wszelka korespondencja, a drugim - drzwi wejściowe do Teatru Muzycznego. Jeśli wybierzemy opcję drugą, możemy przejść przez hol, wychodząc wprost na parking samochodowy. Koło parkingu samochodowego jest też parking dla rowerów i skuterów. Oba wejścia i oba parkingi są pilnowane - oczywiście za opłatą. Mamy więc czterech ochroniarzy i jedną ochroniarkę, przy czym ochroniarka ma baczenie tylko na parking skuterowo-rowerowy, a reszta pracuje na zmiany. Wszyscy ci ochroniarze mają mieszkanka w okolicy; najbardziej już ochroniarka wraz z jednym z ochroniarzy, z którym jest zresztą zamężna - mieszkają po prostu w pokoiku wydzielonym z parkingu; to, co się nie mieści w pokoju, trzymane jest na zewnątrz. Dlatego na zewnątrz suszą się ubrania, nad skuterami wiszą ganby, a czasami w wyjeździe z parkingu przeszkadza przywiązany za nóżkę kogut czy kura. Parking czynny jest od 6.00 do 23.30; ochroniarka spędza na tym parkingu właściwie 24 godziny na dobę; jeśli zaś musi zejść z posterunku, zostają Madżongowi Panowie. Jest to czwórka dobrych przyjaciół, przy czym połowę stanowią ci ochroniarze, którzy akurat mają wolne, a pozostała dwójka to osiedlowi emeryci. Ustawiają stolik tuż przy wjeździe na parking i szpilają całymi dniami. Jeśli więc ochraniarka musi pójść do toalety albo na zakupy, jest komu zerknąć na śmigacze.
W drzwiach wejściowych do teatru mieści się służbówka druga. Można się w niej dobrze wyspać; kto wylosował dniówkę tutaj, właściwie nie musi się wchodzącym przyglądać. W siedzibie teatru od dawna bowiem nie odbywają się przedstawienia, a tylko próby; w dodatku prawie wszystkie piętra zostały wynajęte innym jednostkom - szkółka baletowa, studio makijażu i fotografii dziecięcej, nauczyciele muzyki i kaligrafii - na każdym piętrze coś. Wrze jak w ulu, ludzie przychodzą i wychodzą, w dodatku bez przerwy się zmieniając. Żaden ochroniarz by tego nie ogarnął. Pilnują chyba tylko tego, żeby ktoś z kałachem na wierzchu nie wlazł...
Ostatni punkt to ta służbówka przy wjeździe i wyjeździe z parkingu. Jest szlaban, trzeba sprawdzać karty parkingowe itd. Wszyscy mieszkańcy znają tych strażników, a oni znają nas. Ja z początku traktowałam ich z dużą nieśmiałością, ale - ponieważ mój wspaniały ZB zawsze wdawał się z nimi w pogawędki, i ja zaczęłam. Jadłeś już dzisiaj? O, wracasz z zakupów! Ładna dziś pogoda, prawda? - wiecie, takie pogaduchy, z uśmiechem na twarzy. I ZB, i ja jesteśmy rozpoznawani, więc jeśli tylko dojdzie list czy pocztówka - natychmiast do nas trafiają. O, tak - wzajemna sympatia bardzo pomaga w życiu.
W ubiegłym roku w wigilię Nowego Roku przyjmowaliśmy u nas świekrów, a później poszliśmy na piękny spacer nad Szmaragdowozielone Jezioro. Gdy wracaliśmy, w służbówce koło bramy wjazdowej trwała w najlepsze noworoczna kolacja, w której uczestniczyło czworo z pięciorga strażników plus ich rodziny. Uśmiechnęliśmy się i poszliśmy dalej.
Kiedy tylko wróciliśmy do mieszkania, ZB chwycił flaszkę Wyborowej i powiedział, że idzie do służbówki. Oczywiście poszłam z nim. Postawił flaszkę na stole, powspółczuł wszystkim, że zamiast w domach, spędzają wszystkie święta na warcie, podziękował za trud i każdemu złożył imiennie życzenia.
Lekko czerwoni już na twarzach ochroniarze złapali go za ręce i, zmusiwszy do spełnienia toastu, pogratulowali przeprowadzki i pięknej żony (tak, to o mnie :D). Byli wzruszeni.
Też bym była. Ilu mieszkańców zwraca uwagę na te cienie pilnujące naszego bezpieczeństwa? Ilu zna ich nazwiska? Ilu za każdym razem uśmiechnie się i zagada?
Oczywiście w tym roku będzie tak samo. Tyle, że nie z samymi świekrami; tym razem również szwagierka z synem do nas przyjdą nacieszyć się dobrym żarciem i jeszcze lepszą atmosferą. Zadzwoniła już dwa tygodnie wcześniej, żeby się upewnić, że będzie mile widziana. No pewnie! Dwa dodatkowe nakrycia, dwie dodatkowe osoby - bardzo to dobrze robi na rodzinną atmosferę.
Nie macie pojęcia, jak szczęśliwa jestem, że żyję z człowiekiem, który dla każdego ma dobre słowo. Który nawet w najważniejsze chińskie święto myśli o innych, a nie tylko o swoim pełnym brzuchu.
Z okazji chińskiego nowego roku życzę Wam, byście też wokół siebie mieli takich ludzi.

6 komentarzy:

  1. 祝你们新年快乐 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy8/2/16 03:58

    Nie znamy się, ale podczytuję Cię od jakiegoś czasu. Dzisiejszy post mnie wzruszył. Też mam kogoś dobrego obok siebie i naprawdę, to najlepsza rzecz, jaka się może przytrafić. Reszta nieistotna. Wszystkiego najlepszego! Oby Wam się układało jak najlepiej w Nowym Roku
    Serdeczności, Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sądzę, że właśnie to jest najważniejsze :) Serdeczności!

      Usuń
  3. Kochana, to naprawdę jest najważniejsze na świecie. Mieć dobro i uśmiech dla każdego człowieka. Ostatnio czytałam wywiad ze śp. Ryszardem Kapuścińskim. Wiadomo, że zapuszczał się przez kilkadziesiąt lat w najniebezpiezpieczniejsze rejony świata, aby pisać o ludziach, wojnach, o życiu. W wywiadzie tym dziennikarz go pyta, jak mu się udało te centra wojen przeżyć, jak to się stało, że nikt go nie zabił, choć często było juz blisko? Kapuściński ma zawsze jedną odpowiedź: żyj, tak jak żyją miejscowi i bardzo dużo się uśmiechaj, wtedy zjednasz każde serce. Bardzo to sobie zapamiętałam. Moja Mama zawsze ma uśmiech dla każdego i dzięki temu jej życie jest piękne. Ja też się staram, bo tylko to mogę dać drugiemu i uczynić ten świat trochę jaśniejszym. Pozdrawiam najserdeczniej!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.