2015-11-21

mielec 胗

Czy wiecie, co to jest mielec?
No dobra, ułatwię. Chodzi o żołądek mięśniowy, część ptasiego układu pokarmowego (nie tylko ptasiego, ale u ptaków występuje ZAWSZE). Kojarzycie już? To ta część, w której przy pomocy piasku i kamieni żołądek rozciera żarcie na papkę. Ohyda, prawda?
Oczywiście, skoro jest to ohyda, to znaczy, że Chińczycy to jedzą. Nie tylko Chińczycy zresztą. Grilowane mielce to słynna przekąska Haiti i Azji Południowo-wschodniej. W Indonezji mielec i wątróbka są zawsze częścią smażonego kurczęcia. Duszone jada się w Portugalii, na Węgrzech - przyprawione papryką. W Stanach jada się marynowane żołądki indycze. Jada się je również w Japonii, Pakistanie, Nepalu itd.
W Chinach najpopularniejsze są kacze i kurze mielce smażone w głębokim oleju albo ugotowane w aromatycznym sosie. Oczywiście, istnieją również inne wersje, ale te dwie zdecydowanie wiodą prym. Ja, szczerze powiedziawszy, nie przepadam za wersją gotowaną. Nawet po wielu godzinach są one nadal twarde i ciężkie w gryzieniu. Zdecydowanie preferuję wersję "chipsową".
Wyobraźcie sobie, że sięgacie po aromatyczne, chrupiące, paprykowe chipsy ze świadomością, że do nie węglowodany, a czyste białko. Fajnie, co? :)

Składniki:
  • drobiowe mielce
  • dużo oleju
  • sól, chilli/papryka w proszku
Wykonanie:
  1. Po pierwsze, musimy przygotować mielce. Znajduje się w nich taka żółta błonka, którą koniecznie trzeba usunąć, inaczej mielce będą gorzkie. W tradycji chińskiej usuwa się je, a potem suszy i robi z nich lekarstwa, ale Wy możecie po prostu wyrzucić.
  2. Dokładnie myjemy, suszymy i kroimy na cieniutkie plasterki.
  3. Rozgrzewamy olej i smażymy w nim poplasterkowane mielce jak frytki.
  4. Po odsączeniu z tłuszczu przyprawiamy solą i papryką.
A teraz szepnę Wam na ucho tajemnicę: przyrządziłam tę potrawę tylko raz. Dlatego, że w Kunmingu w co drugiej tradycyjnej kunmińskiej knajpie podaje się nasze mielce smażone z chilli i drobiowymi jelitami jako przekąskę...

17 komentarzy:

  1. Nie wygląda, ale często tak jest. Spróbowałabym gdyby była możliwość. Ja znam żołądki w krupniku i rzeczywiście są twardawe nawet po długim gotowaniu. Rarytas to nie jest, ale da się zjeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie przez konsystencję nie lubię tych gotowanych. Dlatego wersja "chipsowa" mnie tak urzekła - są chrupiące i cieniutkie, więc pyszne!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wymieniłaś kilka nacji jedzących żołądki pod różną postacią. Dorzucę haggis, przełyki wołowe, wieprzowe i końskie...miniam ! No i masz rację, ta chrupkość jest najważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żołądek żołądkowi nierówny, dziś było tylko o ptasich mielcach :) Ale inne też bywają pyszne :)

      Usuń
  4. Mi tam smakują żołądki gotowane. Jak jestem u babci i ugotuje rosół z domowej kury to zawsze kłócimy się z kuzynami kto zje żołądek i serce. Ale to może my tacy dziwni jesteśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle dziwni, co - jak na Polaków, oczywiście! - nietypowi ;)

      Usuń
    2. Karolina (DE)22/11/15 16:34

      Czy to aż takie nietypowe? Ja żoładki znam z rodzinnej kuchni, a najlepiej lubię w gulaszu. Polskich przepisów można znaleźć w necie całkiem sporo.

      Usuń
    3. W moim bezpośrednim polskim otoczeniu znam tylko jedną osobę, która lubi jeść drobiowe żołądki. Za to w Chinach ludzie się ustawiają po żołądki w długich kolejkach - czy to po surowe, czy to już po takie "chipsowe".

      Usuń
  5. A ja chętnie bym spróbowała. Nie jadam tylko 3 rzeczy, resztę przynajmniej spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O przepękli już wiem. A pozostałe dwie?

      Usuń
    2. Przepękla się nie liczy. Jakby nie było to jadłam parę razy, ale mi nie leży. Nie zjem surowego mięsa, surowego jajka i śledzia. Dwóch pierwszych z przyczyn oczywistych nawet nie spróbuję, śledzia parę razy próbowałam ( przepęklę zjadałam w całości) i nie daję rady. No niejadalne są i już:-)

      Usuń
    3. Ja uwielbiam surowe mięso; surowego jajka nigdy nie jadłam, ale pewnie bardzo bym polubiła ;) No i śledzie też kocham i bardzo za nimi tęsknię w Chinach...

      Usuń
  6. Z rozrzewnieniem wspominam ten smak. Tą resztę porcji, którą mi spakowaliście do Xiamenu podzieliłam się z koleżankami, ale dopiero jak zjadły, to powiedziałam co to jest :d Smakowało i żałowałyśmy, że szybko się skończyły :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W tym kontekście hasło promocyjne miasta Mielec "Tu rozwijają się skrzydła" brzmi nieco dwuznacznie.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.