2015-08-09

brak włosów na klacie

ZB podrzucił mi artykuł do przeczytania. O tym, dlaczego kobiety Zachodu nie chcą wychodzić za Chińczyków. Tak, mój chiński mąż mi ten artykuł podrzucił. Artykuł ukazał się na stronie amerykańskiej gazety dla Chińczyków Most 侨报, a potem zaczął żyć własnym życiem - streszczenia i komentarze na temat artykułu pojawiły się na całej masie stron.
Stwierdziłam, że pobieżnie przetłumaczę i wypunktuję, co będzie doskonałą podstawą do zastanowienia się nad naszym małżeństwem.
1) Po pierwsze i najważniejsze: brak włosów na klacie (胸前没毛).
Głośny sprzeciw! ZB ma. Jeden włos. Regularnie go usuwam przy pomocy pęsety, bo faktycznie idiotycznie wygląda na gładziutkim ciałku.

2) Żądza władzy i kontroli (支配欲和领导欲) połączona z oczekiwaniem, by wszyscy ich szanowali (期望被重视被尊重).
Żądzy władzy nie stwierdziłam, kontrolować mnie ZB też jakoś nie chce. Ale owszem, domaga się szacunku, a ja wcale tego wymagania nie uważam za dziwne.

3) Skomplikowany sposób myślenia (思维方式比较复杂), który powoduje, że ciężko takiego zrozumieć.
Ja mam problemy ze zrozumieniem ZB tylko gdy mówi którymś z chińskich nieyunnańskich dialektów. Ale też się wprawiam. Ważne! Jak nie rozumiem, to pytam. Jeszcze ważniejsze! Jak on nie rozumie, to też pyta...

4) Zbyt kobiecy, za mało męscy.
Oczywiście to zależy, co się uważa za męskie. Jedna z respondentek stwierdziła, że niemęskie jest to, że Chińczycy są niscy i drobnokościści. Normalna kobieta nie chce zaś być od swego faceta wyższa i potężniejsza, a normalny facet nie chce być od swojej kobiety mniejszy i chudszy.
No cóż. Normalni nie jesteśmy, bo ZB w ogóle nie zwraca uwagi na tych moich parę kilogramów wyraźnej nadwagi, a ja bez smutku odstawiłam na półkę wysokie obcasy. Nie dlatego, że ZB nie pozwala mi ich nosić, tylko dlatego, że jak jestem od niego wyższa, to mi się niewygodnie z nim chodzi za rękę. Poza tym - fizyczna przewaga nad chłopem ma swoje plusy: niech spróbuje mnie nie posłuchać! ;)

5) Kobiety Zachodu są wyzwolone i oczekują partnerstwa.
Na przykład w kwestii prac domowych. Tymczasem w chińskich miastach kobiety idą do pracy, wracają do domu i potem wszystko i tak jest na ich głowie, choć pracują tak samo jak ich mężowie. Chlubnym wyjątkiem jest Szanghaj, miasto pantoflarzy.
No, Polki, przyznać się, która z Was jest w głębi duszy wykorzystywaną Chinką? Bo mnie się wydaje, że zdecydowana większość... Ba, większość moich polskich kolegów uważa zajęcia domowe za babskie i ich nigdy nie wykonuje. Co innego mój chiński mąż, wcale nie Szanghajczyk. Robi zakupy, gotuje, zmywa, pierze, wiesza pranie... Ze sprzątaniem gorzej, ale ja go rozumiem, bo też sprzątać nie lubię. Więc sprzątam, kiedy stwierdzam, że już naprawdę trzeba, a także zmywam i prasuję, bo bardzo lubię te czynności. Całą resztą za to się dzielimy podług tego, kto ma więcej czasu i ochoty.

6) Chińczycy są zakompleksieni.
Kompleksy te ponoć wynikają z nieśmiałości, rozpieszczenia, klapek tradycji na oczach, braku romantyzmu i brakach w komunikacji.
Po kolei.
- nieśmiałość - u ZB nie stwierdzono.
- rozpieszczenie - gdy ZB dorastał, rodzice powiedzieli mu bez ogródek, że nie będą się nim zajmować całe życie i, jeśli mu nie starcza kasy na życie na studiach, to niech się weźmie do roboty, bo oni mają ograniczone fundusze i mogą mu dawać tylko x yuanów.
- konserwatyzm - u ZB nie stwierdzono. Ma otwartą głowę, naprawdę rozumie, co do niego mówię, gdy opowiadam o innym zwyczaju czy innym rozumieniu jednego zjawiska.
- romantyzm - dziesięć róż z okazji ślubu, bo 十全十美 - jeśli całością jest dziesięć, to dziesięć na dziesięć jest wspaniałe - to takie ładne chińskie sformułowanie na chodzącą doskonałość. Czyli na mnie :D
- komunikacja - ZB jest bodaj jedyną osobą na świecie, która mówi więcej niż ja. A jeszcze słuchać potrafi.
Reasumując: nie ma podstaw do kompleksów. I nie ma kompleksów.

7) Nie są wystarczająco przystojni ani seksowni.
Właściwie ten punkt powinnam zbyć milczeniem, bo WTF, ale może jednak... Abstrahując od ZB (gdyby nie był taki, jaki ma być, tobym za niego nie wyszła) - gdyby wśród kobiet Zachodu azjatyccy mężczyźni nie byli uznawani za hmmm.... apetycznych, toby nie istniały strony takie jak ta: We love Asian boys. Śliczni faceci typu Andy Lau czy Wang Lihong są dla mnie takim samym bożyszczem jak swego czasu Bruce Willis...

8) Nie mają poczucia humoru.
Zainteresowanym polecam posty z etykietą "Za co dzisiaj kocham ZB".

9) Są za mało eleganccy i dżentelmeńscy.
Z elegancją ZB jest faktycznie trochę na bakier; oboje wolimy ciuchy sportowe, żeby móc w dowolnej chwili iść na badmintona, ale jak już koniecznie musi, to się wciśnie w jeden z sześciu garniaków, które ma w szafie. Hmm... Ciekawe, ile garniturów mają przeciętni Europejczycy... Zaś bycie dżentelmenem to dla mnie dbanie o to, żebym zawsze czuła się dobrze w jego towarzystwie - i cel zostaje zawsze osiągnięty.

10) Za mało czuli.
Bo oni się tylko żon boją, ale to wcale nie oznacza, że naprawdę się o nią troszczą.
ZB się boi, ale głównie swojej Mamy, która by mu dała nieźle popalić, gdyby mi zrobił jakąkolwiek krzywdę ;) A tak na poważnie - jeden z przełomowych momentów naszej znajomości nastąpił wtedy, gdy byłam w szpitalu, a on mnie odwiedził. Nie byliśmy jeszcze parą - daleko było do tego. Gdy skończyła się kroplówka i mogłam zejść z łóżka, nadal przyciskałam żyłę, żeby się ładnie goiła, a on bez jednego zbędnego słowa założył mi buty i zawiązał sznurowadła. Płakałam wtedy jak bóbr i nagle "daleko było do tego" zmieniło się w "niebezpiecznie zbliżasz się do ideału".

11) Zalety Chińczyków: troska o rodzinę, odpowiedzialność, lojalność i oddanie wobec rodziny i przyjaciół, przywiązywanie dużej wagi do związków międzyludzkich, determinacja i pracowitość, łatwość przystosowania się do otoczenia i wytrzymałość, szacunek wobec rodziny Tej Jedynej i łagodność względem dzieci.

Hmmmm... Może bez tej determinacji i pracowitości ;) Nie no, żartuję, jak chce to potrafi ;)

12) Wady Chińczyków: szowinizm, brak kindersztuby, a także dobrych nawyków higienicznych. Apetyt na potrawy mocno przyprawione, niekoniecznie na zdrowe. Nie zwracają uwagi ani na wygląd zewnętrzny, ani na umiejętność pokazania, co w duszy gra. Nie lubią uprawiać sportu. Za nic mają prawo, uważają, że ze wszystkiego wybrną poprzez znajomości. W nosie mają dobroczynność i podstawowe normy etyczne.

-szowinizm - nie stwierdzono. A, z wyjątkiem mruczanego pod nosem "baba za kierownicą" ;)
-kindersztuba - mój mąż a także jego rodzice są świetnie wychowani, nie przyłapuję ich na grzeszkach ani nie muszę przymykać oczu.
-nawyki higieniczne - ZB kąpie się dwa albo i trzy razy dziennie, uwielbia! Szoruje zęby itd. A jego 80-letni ojciec ma jeszcze wszystkie swoje zęby!
-z tym żarciem to faktycznie tak było na początku. Ale bardzo szybko się ZB przestawił na żarcie, które nie rujnuje żołądka...
-ZB mówi, co czuje. Wymagało to tresury, ale odpowiednie nagradzanie za otwieranie się naprawdę pomaga.
-badminton trzy razy w tygodniu, z trenerem badmintona włącznie.
-no i, co najważniejsze - jest dobrym, porządnym człowiekiem.
Może więcej dziewczyn wychodziłoby za mąż za Chińczyków, gdyby trzymały się tych dobrych, zamiast brnąć w związki z tymi beznadziejnymi?
Jest też oczywiście możliwość, że tak naprawdę ZB nie jest Chińczykiem, tylko jednak kosmitą i w związku z tym nie powinnam się na temat chińskich facetów w ogóle wypowiadać ;)
Wracając do meritum, czyli artykułu - tak, dużo Chińczyków reprezentuje te wady - wszystkie albo po kilka, zazwyczaj w najgorszej możliwej kombinacji. Ale - sporo Polaków też. I Amerykanów. W ogóle - mężczyzn. I kobiet. Szepnę Wam na uszko - jesteśmy LUDŹMI. Mamy wady. Nie zawsze te, które w postaci stereotypów tak mocno siedzą nam w głowie.

12 komentarzy:

  1. Możliwość? Przecież to, że Fan _nie_ jest Chińczykiem, zostało ustalone w okolicach Waszych zaręczyn...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że będziesz tej idei bronić jak niepodległości, ale kiedy ja Mu to mówię, to ZB się straszliwie nadyma :D On się czuje Chińczykiem, mimo wszystko ;)

      Usuń
  2. Ale się uśmiałam! :D A takie tendencyjne artykuły przeglądam raz na sto lat dla śmiechu, bo to tak jakby każdy Chińczyk/Polak/facet był jednakowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też je przeglądam dla śmiechu, choć czasem jest to śmiech przez łzy - płaczę nad ludzką głupotą...

      Usuń
  3. Oj tak- wziawszy pod uwage to,ze wierzac w takie stereotypy szukamy podswiadomie ich potwierdzenia "wylapujac" z calego grona ludzi wlasnie ich odpowiedniki, to nie ma sie co dziwic temu, ze stereotypy maja sie w kazdym kraju tego swiata swietnie.

    To juz zupelnie tak samo jakby powiedziec, wziawszy przyklad z mojego podworka, niemieccy mezczyzni sa tacy i tacy.Tymczasem ogolne roznice w sposobie bycia i otwartosci zaleza chocby od regionu w ktorym ktos mieszka. Roznica w mentalnosci Hamburczyka albo "Wyspiarza" a Bawarczyka czy Faceta z Kolonii jest kolosalna. Nawet wtedy gdy porownamy tylko same stereitypy o nich krazace. Kiedy sie zas przyjzymy blizej to ze zdziwieniem zobaczymy ze przecietny mieszkaniec Monachium rozni sie od mieszkanca Regensburga. Takie porownania mozna ciagnac niemal w nieskonczonosc dzielac poznane osoby na jeszcze mniejsze "czynniki pierwsze" i kiedy dojdziemy juz do meritum sprawy czyli osobowosci naszego wybranca to nagle stwierdzimy jest rozni sie ona od tej jego Brata,Ojca czy Kuzyna. I dopiero wtedy co niektora kobiety stwierdza: " Mezczyzni sa wszedzie tacy sami: szuje, lenie, obiboki albo wrecz przeciwnie pracowici mili i uczynni LUDZIE o dobrym sercu".

    Kiara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra dobra. Mogą sobie być ludźmi o dobrym sercu, ale to nie zmienia faktu, że mężczyźni to szuje, lenie i obiboki :D

      Usuń
  4. A ja z kolei nie lubie odwrotnych generalizacji. Bo moze akurat pare wyjatkowych chinskich mezow tylko potwierdza regule? To pytanie retoryczne...
    A artykul troche od rzeczy. Swojego czasu w babskim pismie japonskim pytano sie kobiet co mysla o facetach roznych nacji azjatyckich. O Chinczykach bylo - sa glosni, targuja sie w sytuacjach nawet kiedy jest to nieuprzejme i nie na miejscu, charchocza i pluja flegma pod nogi, nie szanuja cudzej wlasnosci i brak szacunku dla innej kultury.
    Koreanczykom tez dostalo sie po czapie, glownie za to ze pija do upadlego. Japonczykom za to, ze dla nich obowiazki rodzinne to to samo co utrzymanie rodziny i na tym koniec.
    A odnosnie plucia i charchania Chinczykow, to niestety musze sie z tym zgodzic. Z brakiem szacunku dla innej kultury, przynajmniej idac po tym jak zachowuja sie chinskie wycieczki w Nikko, tez. To tylko moje obserwacje z autopsji.
    Musze tez dodac, ze ow artykul rozdzielil Chinczykow z HK i Tajwanczykow. I o ile spluwanie bylo uniwersalnym zalem, targowanie tez, to jednak najbardziej dostalo sie po czapie facetom z mainlandu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, większość znanych mi Polaków mogłabym wsadzić jednej przegródki z tymi "(stereo)typowymi Chińczykami". Poza włosami na klacie, bo jednak Polacy są bardziej owłosieni. Z kolei większość znanych mi chińskich mężów radzi sobie w kuchni, często się myje itd. - ale to oczywiście kwestia środowiska, w jakim się obracam.
      Wśród Chińczyków problemy z tzw. Kindersztubą bardzo rzucają się w oczy. Nie jest to jednak cecha ich jako Chińczyków, czyli chińskiej kultury, tylko efekt wybicia i degradacji chińskiej inteligencji i mieszczaństwa, które albo wylądowało z kulką w głowie, albo musiało ukrywać dobre nawyki. Fakt, przekłada się to na głośne zachowanie, charkanie itp., ale to nie kwestia kultury, tylko braku kultury tzw. "chińskiej masy". Każdy jednak sam wybiera sobie swoje towarzystwo - i gwarantuję, że i w Chinach można spędzać czas w towarzystwie ludzi dobrze wychowanych.
      A co do poszanowania innej kultury, to choć Chińczycy bywają straszliwymi szowinistami, to moim zdaniem są daleko w tyle za Koreańczykami, którzy uważają samych siebie za pępek świata...

      Usuń
  5. Myślałam, że brak włosów na klacie to dla kobiet plus. A już na pewno brak włosów na plecach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie przeszkadza ani owłosienie, ani jego brak. I u mężczyzn, i u kobiet, gwoli ścisłości. Generalnie owłosienie znajduje się nisko na liście moich priorytetów jeśli chodzi o dobieranie się w pary :)

      Usuń
  6. nie wiem jak ...naprawde to jest ...pewnie i tez zdarza sie spotkac "chinczyka " z glupiego artykulu! - dla mnie po przeczytaniu - jedno jest pewne - masz wspanialego meza i jestescie udana para!

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.