2015-09-04

o dzieciach, wilkach i butach

Dziś w akcji Miesiąc Języków czas na język chiński. Czyli będzie można poczytać o Chinach z różnych perspektyw - kirgiskiej, włoskiej, niemieckiej itd. Tradycyjnie już linki podaję na dole wpisu. A u mnie dziś przypomnienie ciekawostki dialektu yunnańskiego, trochę makabrycznej, a trochę zabawnej.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam: 你的孩子很好看, 在哪里买的?(Twoje dzieci są prześliczne, gdzie kupiłaś?), spojrzałam na interlokutorkę jak na ufoludka, rozejrzałam się w poszukiwaniu ładnych dzieci, upewniłam się, czy to aby na pewno do mnie było i nadal byłam bezradna. Jakie znowu dzieci? Rozmówczyni westchnęła, przełamała żądzę mówienia dialektem kunmińskim i powtórzyła powoli i wyraźnie, prawie płynnym mandaryńskim: 你的鞋子, 好看得很, 在哪里买的? (Twoje buty, śliczne są, gdzie kupiłaś?), wskazując jednocześnie moje obuwie. Tak. W dialekcie kunmińskim buty xiezi (śjedzy) wymawia się haizi (hajdzy). Jak dzieci. Nie tylko zresztą w kunmińskim. Taka wymowa jest pamiątką po dawnym chińskim i została w kilku dialektach pochodzących z północy, a rozwijających się na południu, m.in. w Syczuanie czy Hunanie. Oczywiście, z czasem się przyzwyczaiłam, choć gdy słyszę te nieszczęsne haizi, zawsze wyobraźnia mi podpowiada przeciekawe obrazy: a to wypatroszone niemowlęta, owinięte wokół stóp, a to dzieci z wypastowanymi noskami i przybitymi ćwiekami... Ja i moja wyobraźnia jesteśmy jednak małymi pikusiami w porównaniu z Chińczykami.
Z dawien dawna istniało w chińskim powiedzenie: 舍不得鞋子套不住狼 - w wolnym tłumaczeniu: nie schwyta wilka, kto oszczędza buty. Że polując na wilka trzeba się za nim nachodzić, a jeśli się człowiek nie chce narazić na straty, to z polowania nic nie wyjdzie. Takie "kto nie ryzykuje, szampana nie pije". Albo i "nie można zjeść ciastko i mieć ciastko". O kosztach, które trzeba ponieść, by coś osiągnąć, po prostu. Jakiś idiota usłyszał to przysłowie najwyraźniej będąc w Kunmingu albo w innym Chengdu i zapisał jako 舍不得孩子套不着狼. Że komu żal dziecka, ten wilka nie schwyta. Ba, poszli dalej. Tak dalece weszło w język poświęcanie dziecka dla schwytania wilka, że potworzyli rebusy dla tego powiedzenia. Wystarczy powiedzieć 婴儿当诱饵 (niemowlę na przynętę), by każdemu właśnie to powiedzenie stanęło przed oczami.
Pięć tysięcy lat kultury chińskiej - powiedzenie o poświęceniu dziecka jako zupełnie normalnej cenie za złapanie wilka, bo najpierw jakiś idiota nie odrobił lekcji o języku, a reszta Chińczyków, zamiast to od razu wyłapać i zniwelować, poszła za tym i w ich mózgach to powiedzenie nie jest dziwne ani przerażające...
"powtarzaj za dziadkiem: dziecko"

A tu Chiny z innych perspektyw:
Kirgiski: O języku kirgiskim po polsku - Kirgizi w Chinach
Niemiecki: Niemiecka Sofa - Niemieckie Chinatown; Językowy Precel - John Rabe

13 komentarzy:

  1. No bo "dziecko" a nie syn, wtedy by się pewnie zastanowili ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Linki spod wpisu się nie ładują:(:( czy tylko mi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, uwielbiam takie ciekawostki i historie, że ktoś gdzieś coś usłyszał, przekręcił i tak potem w języku zostało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też skrzętnie zbieram takie przypadki. Moje ulubione ojczyste to kwiat siarczany i rożek angielski

      Usuń
  4. A po komu chwytać wilka, tak w ogóle? ;) Co z takim wilkiem Yunnańczyk robił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pytanie jeszcze bardziej podstawowe - aż tyle jest (było) wilków w tamtych stronach? ;)

      Usuń
    2. @Iza: bo trzebił bydło? Trzeba było go upolować przecież... A wilków było sporo :)

      Usuń
  5. Czy jeśli zna się mandaryński to łatwiej jest nauczyć się dialektów? Czy lepiej uczyć się ich "na świeżo"? Ile języków znają średnio Chińczycy (chodzi mi o języki chińskie)? Tak na przykładzie Twoich bliskich i znajomych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część dialektów jest spokrewniona z mandaryńskim, ale nie wszystkie - dla osób z naszego kręgu kulturowego uczenie się ich naraz może być trudne, ale dla przeciętnego Chińczyka raczej nie jest. Odkąd wprowadzono publiczne szkoły i obowiązkową naukę języka mandaryńskiego, większość Chińczyków jest dwujęzyczna - w domu, ze znajomymi, w miejscu pracy czy na poczcie mówi się w dialekcie, a tylko z osobami, które nie rozumieją dialektu - w mowie ogólnej. Oczywiście trochę inaczej to wygląda u osób, dla których mandaryński jest językiem wyniesionym z domu, ale na przykładzie Yunnanu, Syczuanu czy innego Hunanu można powiedzieć, że dialekt jest pierwszym i najważniejszym językiem; mandaryński pojawia się w telewizji i w szkole. Jeśli zaś nie mieszka się w miejscu urodzenia, dochodzą następne języki. Mój mąż biernie zna dwa dialekty chińskie, a oprócz tego posługuje się płynnie mandaryńskim oraz dialektem kunmińskim. Mam jednak kolegę z Shandongu, który zna tylko mandaryński; nigdy nie nauczył się dialektu swoich rodzinnych stron ani kunmińskiego, choć pierwszych dwadzieścia lat spędził w domu rodzinnym, a następnych 10 w Kunmingu...

      Usuń
  6. Bardzo miło się czytało, ciekawe! :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.