2013-04-08

ach, co to był za ślub! part II

Nie chciałam się jakoś specjalnie koncentrować na przebiegu ceremonii weselnej, bo jakoś tak głupio z etnograficznego punktu widzenia opisywać własne wesele, ale ponieważ wiele osób chciałoby wiedzieć, jak to wyglądało, stwierdziłam, że w sumie jest to jakaś okazja do uporządkowania trochę albumu fotograficznego :)
1)Druhna przystroiła dom wraz z wejściem.



 

Na drzwiach wisi znak podwójnego szczęścia, a nad drzwiami tuzin czerwonych baloników, symbolizujących pełen rok szczęścia. Właściwie powinnam się czuć urażona faktem, iż druhna życzyła mi tylko dwunastu miesięcy szczęścia, ale niech jej w ostateczności będzie. Druhna przywiązała również czerwone wstążeczki do wszystkich wystających obiektów w domu, utrudniając niezmiernie nalewanie sobie wody z dystrybutora i otwieranie poszczególnych szafek, a także nakleiła znaki podwójnego szczęścia także na drzwiach sypialni i drzwiach lodówki. W sumie miała rację – lodówka jest w stanie sprawić, bym była po dwakroć szczęśliwsza... Miały być jeszcze fajerwerki i wykupienie panny młodej przez pana młodego, ale czułam się trochę, jakby mnie jakiś Pigmej za krowę kupował, więc daliśmy spokój.
2)Zostaliśmy zabrani do hotelu, w którym miała się odbyć weselna kolacja. Sala została odpowiednio udekorowana i przygotowana na przyjęcie dwustu osób. 

 

Na czerwono i w znakach szczęścia zrobiono również scenę, na której mieliśmy wystąpić.


 

3)Oboje państwo młodzi oddali się w ręce profesjonalnej wizażystki, która zrobiła obojgu weselny makijaż.


 

4)Jako, że podczas samego wesela Państwo młodzi nie mają nigdy czasu zajadać, zostaliśmy nakarmieni wcześniej,

  

żeby móc ustać na nogach podczas...
5)tradycyjnego witania gości weselnych przed wejściem do hotelu.

  

Witanie składa się z trzech elementów: odebranie gościom czerwonych kopert z pieniężną zawartością,

 

które w tym regionie są darowane zamiast prezentu ślubnego, poczęstowanie gości cukierkami weselnymi przy pomocy druhny i drużby

 

 – dzielenie się z nimi słodyczą, a także zrobienie sobie z nimi pamiątkowej foty. 

 

Ta część jest zazwyczaj najdłuższa, bo chociaż wszyscy goście są zapraszani na tę samą godzinę, z 17.30 zazwyczaj zdąży się zrobić dziewiętnasta z kawałkiem, zanim można zejść z posterunku.
6)Kiedy wszyscy spodziewani goście już są usadzeni przez koordynatorów, zazwyczaj w postaci najbliższej rodziny (u nas siostra pana młodego i jego ciocia) i zaczęli się już obżerać 

 

przy suto zastawionych stołach,

  

państwo młodzi mogą się przygotować

  

do tryumfalnego przejścia przez salę, w takt Mendelssohna i przy akompaniamencie westchnień, łkania i braw. Zanim to jednak nastąpi, trzeba rozmówić się z...
7)Wodzirejem.

  

Wodzireje dzielą się na dwie grupy: zawodowców współpracujących z danym hotelem oraz amatorów będących przyjaciółmi któregoś z państwa młodych. Z innego punktu widzenia dzielą się na miłych ludzi i cymbałów, którzy sądzą, że mogą rozkazywać swoim pracodawcom, czyli państwu młodym. Myśmy mieli nieudane połączenie profesjonalisty (psia jego mać) i cymbała w jednym. Całe szczęście ustawiłam go do pionu i ceremonia mogła wyglądać tak, jak myśmy tego chcieli, a nie tak, jak on sobie uważał.
8)Tryumfalny marsz.


 

9)Ceremonia. Składa się z kilku etapów. Ględzenia wodzireja nie da się uniknąć, 

 

bo to on informuje gości, którzy przyszli się głównie najeść, jaki jest następny punkt programu. W naszym wystąpieniu na scenie ważne było: podziękowanie Rodzicom trzema tradycyjnymi ukłonami, 

 

niestereotypowa, ale jednak, przysięga (mąż przyrzekł do końca życia dla mnie gotować i grać na saksofonie, mam to nagrane, więc już się nie wykręci! ^.^)

  

z nałożeniem obrączek, wypicie brudzia ze współmałżonkiem

  

i rzut bukietem w niedobitki panien.

 


 

10)Po zejściu ze sceny

  

czekało nas już tylko przepicie do wszystkich dwudziestu stołów. Podchodzi się do nich po kolei, drużba i druhna polewają, a my wychylamy setę za setą.

  

Oczywiście, zastąpiliśmy wódę wodą, bo mój mąż jest nietrzeźwy już po szklaneczce piwa, a ja... ja nie chciałam pić na prawie pusty żołądek ;) Toasty wychylają, czym się da, nawet najmłodsi uczestnicy imprezy.


 

11)Po toastach trzeba sobie strzelić obowiązkowe foty z rodziną, które zostaną wklejone do albumów rodzinnych.


 

12)Goście zaczynają się rozchodzić po toastach i napełnieniu brzuchów. Oczywiście, czas trwania może się różnić w zależności od smakowitości potraw i od tego, czy impreza odbywa się w weekend, czy w dzień powszedni. Nasze wesele odbyło się w środę, więc wszyscy szybko się, ku naszej uldze, pozbierali.
13)Podeszliśmy do hotelowego pokoju, który jest w cenie wesela (można w nim zostać na noc poślubną, ale my woleliśmy wrócić do siebie). Ponieważ nie zgodziliśmy się na prostackie i sprośne gry i zabawy weselne, mogliśmy już wracać do domu. Jeszcze tylko przeniesienie przez próg...


 

 Tak to wyglądało :)

10 komentarzy:

  1. Anonimowy9/4/13 00:13

    Thx za opis ,interesowało mnie jak wygląda tak ważne wydarzenie w Chinach.Jeszcze raz szczęścia.Oj nudzić się z Tobą małżonek nie będzie ,bo jesteś jak bardzo dobry szampan/czyli po naszemu baba z jajem/.Pozdrawiam Noneczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęścia!!! Lubię Cię bardzo o a Chiny darzę sentymentem (tylko tygodniowy pobyt ale dzięki uprzejmości kolegi z doskonałym chińskim miałam okazję być w miejscach nieuczęszczanych przez zwykłych turystów). Z niecierpliwością czekam na kolejne relacje :) Buziaki i niech się Wam szczęści :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze raz bardzo gratuluję i składam najlepsze życzenia :) I pięknie dziękuję za opis ceremonii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy :) Kiedy przetłumaczyłam mężowi, że jestem "babą z jajem" i wytłumaczyłam, co to jest to jajo, zbladł i powiedział, cytuję, "matko, matko" (nauczył się od mojej Mamy :D)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy5/5/13 11:25

    Wielkie dzięi za opis uroczystości weselnej- "to się nadaje do prasy!"
    Piękne zdjęcia, no i Ci "Piękni i Niepokorni" czyli Państwo Młodzi...
    Tak przy okazji to pozazdrościć lekkości pióra.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, ale interesujące!!! PS. Nie znoszę takich wodzirejów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ochotę go zabić, ale nie chciałam sobie psuć wesela ;)

      Usuń
  7. Lepiej późno niż wcale: po pierwsze spóźnione Gratulacje i Życzenia Wszystkiego Naj, po drugie: bardzo mi się podobają stroje Gości - pełen luz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę bez zadęcia. To Państwo Młodzi powinni ładnie wyglądać, reszta przyszła się najeść, a nie wyglądać...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.