2011-02-09

mleko sojowe 豆漿

Jednym z powodów, dla których się czuję tutaj jak w domu, jest to, że spożywamy wspólnie posiłki. Wspólnie do granic nieuznawanych przez Europejczyków - bo fe, ależ to niehigieniczne i w ogóle. Na przykład kawa. Zaparza się jedną szklanicę i pije wspólnotowo w trzy osoby. Taka to siekiera, że mało kto dałby radę wypić całość. I zamiast podawać w lalczynych filiżankach do espresso, podaje się szklanicę pełną mrożonej siekiery.
Albo soki, czy też właśnie wyżej pokazane mleko sojowe: wlewa się je do wielkiej misy, wsadza tyle słomek, ilu chętnych, i pije. Jakoś nikomu nie wpada do głowy, żeby napluć, zrobić bąbelki itp. 
Mam całkowite, absolutne zaufanie do higieny wszystkich członków rodziny - wiem, ile razy dziennie myją zęby, myją ręce itp.; wiem też, że jak ktoś jest chory, to sam z siebie zaczyna jeść z oddzielnych misek, pić z osobnych szklanek.
Na temat mleka sojowego: jestem uzależniona, tak samo, jak od kawy. Bo tutaj, w przeciwieństwie do Chin, da się bez problemu kupić niesłodzone, które jest cudowne. A poza tym chińskie po schłodzeniu jest średniawe, a wietnamskie smakuje prawie jak lody z koziego mleka.

1 komentarz:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.