2011-02-24

masazystka 按摩家



Kilka dni po przyjezdzie do Wietnamu czulam sie jakas taka niepozbierana. Niby wszystko ok, sypialo mi sie rewelacyjnie (uwielbiam spac z kims w pokoju), wypoczynek, dobre zarcie i tak dalej, ale cos mnie zaczelo lamac. Jesienny Ksiezyc spojrzala na mnie okiem znawcy i stwierdzila, ze zrobi mi masaz. Zatkalo mnie, bo przeciez Jesienny Ksiezyc znalam tylko od strony biegania po polu z wezem ogrodowym i zrywania pieprzu. W trakcie masazu (rewelacyjnego zreszta) opowiedziala swoja historie.
Bo widzisz, Tajfunie, ja tez mieszkalam kiedys na Tajwanie. Tak, tak, pojechalam razem z Jesienna Chmura; ona tam juz zostala, bo wyszla za maz, no i maja dziecko, tak, chodzi o Ciebie, Yijun, a teraz przestan nam przeszkadzac, ciocia rozmawia z Ciocia Tajfunem... O, wlasnie tak... Na czym to stanelam? Tak wiec bylam na Tajwanie. Pracowalam w salonie pieknosci i masazu; szybko sie nauczylam nie tylko tradycyjnego chinskiego masazu, ale i tajskiego. To nieprawda, ze tylko eteryczne Tajki moga komus chodzic po grzbiecie: popatrz, ja waze przeszlo 60 kilo, a przeciez cala rodzina uwielbia, gdy po nich chodze (fakt, masaz byl przeprzyjemny). Moja firma byla calkiem ok, stworzylysmy zgrany zespol, bardzo sie zzylam z dziewczynami, chociaz na poczatku nie bylo latwo - wiesz, na Tajwanie jest wiele Wietnamek, ale nie jestesmy zbyt lubiane przez kobiety... Tak sie jakos sklada, ze Tajwanczycy coraz czesciej biora Wietnamki za zony, bo my jeszcze potrafimy sprawic, zeby czuli sie jak udzielni wladcy w domu, a Tajwanki coraz bardziej krzycza o rownouprawnieniu, sa takie prozachodnie... Nie, nie mowie o Tobie, Ty umiesz gotowac i opiekowac sie czlonkami rodziny, ale wiesz, Ty w ogole nie jestes Europejka, to jakies oszustwo. Wracajac do tematu, nie jestesmy lubiane, a ja to nawet rozumiem, bo wiem, ze czesc Wietnamek nie jedzie szukac meza, tylko zarobic, sama wiesz jak. Dlatego od poczatku staralam sie miec usmiech przyklejony do twarzy i pomocna dlon wyciagnieta caly czas. Z czasem polubilysmy sie i nawet myslalam, ze zostane juz na Tajwanie. Ale po jakims czasie firma sie rozrosla, pojawili sie nowi pracownicy i z nimi juz nie bylo sie tak latwo dogadac. Zazdroscili nam umiejetnosci, ale nie chcieli sie uczyc, zaczely sie niesnaski, atmosfera stala sie bardzo napieta - i wtedy wrocilam do domu. Bo wiesz, ja nie boje sie ciezkiej pracy, ale nie znosze stresu. Wole godzinami nosic ciezary jako wietnamski wiesniak niz umierac ze zdenerwowania w niby lekkiej pracy na Tajwanie. Tak, oczywiscie, na Tajwanie duzo zarabialam - moglam pomoc siostrom i samej cos odlozyc. Ale wiesz - to nie bylo warte takich nerwow, takiego stresu. U nas ziemia urodzajna, jesli umiesz pracowac i chetnie to robisz, nigdy Ci nie zabraknie tej miski ryzu. Mozesz cieszyc sie kazdym dniem porzadnie wykonanej pracy, bo wiesz, ze przyniesie owoce. Pracujesz z ludzmi, ktorzy tak samo kochaja ziemie, jak Ty. Nie chce stad wyjezdzac, ziemia to cale moje zycie...
Tak wlasnie poznalam osobe, ktora porzucila Tajwan po to, zeby uprawiac ziemie w Wietnamie. I wiecie co? Odkad nauczylam sie zrywac pieprz, calkowicie Ja rozumiem...

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.