2009-04-30

松鼠 wiewiórki

W naszym parczku uniwersyteckim są oswojone i mocno tłustawe wiewiórki. Wszyscy je karmią, WSZYSCY! A one schodzą z drzew na wołanie ;)
Zupełnie inaczej, niż u Linzi na wsi. Opowiadał, że jako dziecko pasał krowy. Całe szczęście pasanie krów nie jest specjalnie uciążliwym zajęciem, więc wraz ze swoim kilka lat starszym wujkiem polował. To znaczy: robili pułapki na drobne gryzonie. Pętla, która się zaciska, gdy coś wlezie do środka, wilczy dół w mniejszej skali - sposobów bez liku. Jak już się krowy zadomowiły na polanie, szli zobaczyć, czy coś od wczoraj się złapało. Przy odrobinie szczęścia można było złapać nawet kilkanaście wiewiórek! Obiad dla całej rodziny!
Na króliki też polowali. I z procy wytłukiwali ptactwo :)
Wcale się nie dziwię, że jedna z jego ulubionych książek dla dzieci to "Przygody Tomka Sawyera" :)
A propos książek dla dzieci - oczywiście, polska literatura jest Linzi obca. Tak przynajmniej sądził. Powaliła go na kolana informacja, że Janko Muzykant to polska nowelka. Wszyscy Chińczycy czytali to w podstawówce. Ciekawe, dlaczego my nie czytamy w szkole opowiadań chińskich?...

2009-04-29

乒乓球比賽 turniej pingpongowy

我不喜歡自高自大的亞洲人. 他們傲慢的樣子氣死我!! 他們認為只有他們才會打乒乓球.
今天我們學校安排的留學生比賽我贏了. 當然, 只是跟其他女孩子打的... 不過很多男孩也是打不了我的. 你們傻子, 別再看不起白種人!! :P
說實話, 我不喜歡比賽. 什麼比賽我都不想參加, 因為誰贏誰輸對我來說都不重要. 我以為是好玩的機會. 但是嘛... 有些同學是種族主義者. 有些同學是性別主義者. 他們對我的藐視讓我變成老虎. 不過這樣打讓我很累. 原來我只是想要打一打, 不想證明我比亞洲人打得好, 我比男人打得好. 這樣不好玩...
我不是打得非常好. 很多人比我厲害. 但是不要太倨傲, 知道嗎? 要不然能碰到使人痛苦的意外 :P
Mimo, ze nie jestem rasistka, slowa "cholerne zoltki" same mi sie cisna na usta, gdy widze, jak podchodza do bialych ludzi grajacych w pingponga. Fakt, pingpong to "pilka narodowa" Chinczykow i oczywiscie jest w Azji bardziej popularna niz w Europie, ale po prostu zniesc nie moge, gdy z usmiechem politowania i znudzenia na twarzy kolejni Azjaci podchodza do stolu, zeby ze mna odbebnic ten jeden, nudny mecz... i odchodza od stolu ze spranymi tylkami. Bo wprawdzie nie jestem nawet dobra w te klocki - ale od przecietnego Azjaty mimo wszystko lepsza :P
Dzis wygralam szkolne zawody - oczywiscie w turnieju gralam tylko z dziewczynami, bo przeciez wiadomo, ze zadna dziewczyna nie moze sie rownac z facetami, grrr. A wcale nie wiem, czy bym nie dostala sie do finalu "meskiego" - bo rowniez wielu kolegom z klasy mina zrzedla, gdy zobaczyli mnie w akcji.
Grrr.
Ja tak naprawde wcale nie lubie wygrywac. To znaczy - lubie, ale wole fajna, zabawna walke od zwyciestwa w wielkim stylu. Wole zabawe od rywalizacji. Lubie przeciwnikow z poczuciem humoru i luzem. Te "cholerne zoltki" w dziewieciu wypadkach na dziesiec za pomoca pelnej lekcewazenia postawy wyzwalaja jednak we mnie lwice. I wtedy juz nie ma zabawy - jest bardzo, bardzo szybka droga do zwyciestwa.

2009-04-28

troche o polityce

Jaka jest droga Chinczyka do sukcesu?
Po pierwsze: musi byc bardzo dobrym uczniem. W podstawowce maksymalna ilosc punktow i z matmy, i z chinskiego (czyli tzw. 雙百). Ale dopiero, gdy za dobrymi ocenami podaza wzorowe zachowanie, uczen dostaje czerwona bandane, ktora nosi dumnie na szyi. Nie ma uczniow, ktorzy taka bandane wepchneliby do kieszeni z lekcewazeniem - moze dlatego, ze gdyby to zrobili, juz nigdy nie mieliby w szkole "wzorowego".
Tak im mija szkola, a potem studia. Na studiach wprawdzie nikt im czerwonych chustek nosic nie kaze, ale nadal staraja sie miec wzorowe zachowanie i rewelacyjne oceny. Dlaczego? Bo pod takimi warunkami przyjmuje partia.
No dobrze - tylko po cholere im partia? Czy im naprawde zalezy na polityce? Czy naprawde w to wszystko wierza?
Niektorzy tak. Na przyklad MPBL jest zagorzalym marksista.
Wiekszosc nie.
Czyli pytanie "po co?" jest jak najbardziej uzasadnione. Po to, moim mili, zeby znalezc prace.
Obserwujemy chinski cud gospodarczy - ale musimy zdac sobie sprawe, ze przecietny chinski absolwent uniwersytetu zaraz po obronie ma duze szanse zostac bezrobotnym. Dobre oceny pomagaja, ale nie wystarczaja. Ale oceny, ktore byly wystarczajaco dobre, zeby partia cie przyjela - to juz zupelnie inna sprawa! Poza tym, partia nigdy nie zostawia na lodzie swoich czlonkow. Nie dosc, ze pomoga ci znalezc prace, to jeszcze nie tak latwo ja stracisz - niewielu przedsiebiorcow zaryzykuje wylanie partyjnego.
No tak, ale skoro nie wierza w sprawe, to jak niby zostaja zweryfikowani? Przeciez nie przez same oceny?
Pewnie, ze nie. Proces przyjmowania czlonkow jest dlugi i bolesny. Po pierwsze: masz ukonczone 18 lat. Piszesz aplikacje, w ktorej podajesz wszystkie zmyslone powody, dla ktorych chcesz sie do niej dostac. Prawda jest smutna: malo kto chce isc do partii z milosci ojczyzny/checi poswiecenia calego zycia na budowanie dobrobytu narodu chinskiego. Ale jesli napiszesz, ze chcesz dostac dobra prace... Taka postawa nie jest godna czlonka partii! Wiec niestety wszyscy klamia :P Wyznaczony czlonek partii zostaje twoim opiekunem. To znaczy sprawdza, jakim jestes studentem i dostaje od ciebie listy milosne, o ktorych za chwile. Tak wiec: jestes wzorowym studentem. Takim, ze nie oblewa egzaminow i nie olewa zajec. Takim, ze kiedy wyznaczony do opieki nad toba czlonek partii bedzie wypytywal o ciebie kolegow, nie uslyszy ze nikt cie nie lubi, bo jestes samolubnym draniem. Masz reprezentowac partie, dlatego maja cie lubic - a przynajmniej nie nienawidzic. Twoj opiekun bedzie to sprawdzal dluuuugo. W ciagu tego roku sprawdzania musisz napisac list milosny - opisac swoje zycie, doswiadczenia, poglady itp. Jesli wszystko jest w porzadku, dostajesz sie do "partyjnej szkolki", gdzie ucza praw i obowiazkow (zwlaszcza tych drugich). Szkolenie trwa rok, ty w tym czasie piszesz nastepny list milosny, a opiekun tymczasem sprawdza juz nie tylko twoje stopnie, ale rowniez postawe obywatelska, miejsce pracy, rodzine i tzw. zaplecze polityczne. Pierwszy odsiew nastepuje przy stopniach, ale nastepne punkty sa co najmniej rownie istotne. Jesli chodzi o rodzine - na przyklad mieszance nie moga sie dostac do parii; rodzice musza byc Chinczykami. Jesli gdziekolwiek pojawiaja sie zwiazki z Falun Gong czy innym ruchem wyzwolenia Tajwanu, rowniez nici z partii. Jesli przez to wszystko przejdziesz pomyslnie, zaczynasz sie przygotowywac do pelnienia funkcji czlonka partii. Czyli: uczestniczysz w zebraniach, chociaz nie masz prawa glosu. Zachowujesz sie, jak na czlonka partii przystalo. I tak dalej. Po roku znow oddajesz opiekunowi list milosny - i tym razem wreszcie cie przyjmuja. W dziewiecdziesieciu dziewieciu przypadkach na sto jest to czysta formalnosc. Trzeba popelnic spore wykroczenie, zeby cie odrzucili. Z okazji przyjecia musisz wypelnic ten wniosek.
Zostajesz czlonkiem. Co to oznacza w praktyce? Masz prawo glosu (musisz uczestniczyc w zebraniach) i placisz skladki :) Kwoty sa dosc smieszne - dla studenta stawka to 1.2-2.4 yuana (okolo zlotowki) miesiecznie, a dla osoby pracujacej 3 promile dochodow. Biorac pod uwage, ze rowniez te zebrania odbywaja sie tylko, gdy dzieje sie cos waznego (czyli kilka razy do roku mniej wiecej), nie jest to specjalne obciazenie (jesli sa to spotkania organizowane przez na przyklad firme, odbywaja sie mniej wiecej raz w miesiacu, w godzinach pracy). A przeciez mimo to spora czesc ludzi nie spelnia tych dwoch podstawowych obowiazkow. I tak: jesli trzykrotnie opuscisz zebranie, wydalaja cie z partii. Jesli 6 miesiecy nie uiscisz skladki czlonkowskiej, takoz. Ale, jako ze wysokosc skladek jest niezbyt wysoka, czestokroc kolega z partii uiszcza za ciebie :) No chyba, ze naprawde chcesz wystapic z partii. Wtedy piszesz list niemilosny. Konsekwencje ponosisz ty sam i cala twoja rodzina. Czyli: zadne z twoich dzieci nie bedzie mialo okazji wstapic do partii.
Podsumowujac: poza tym, ze proces rekrutacyjny trwa trzy lata, tak naprawde nie musisz sie specjalnie poswiecac, zeby do tej partii wstapic. Czlonkostwo nie jest specjalnie uciazliwe. Czy w takim razie tlumy nie pchaja sie drzwiami i oknami?
Pchaja sie. Statystycznie na kazdych 5 Chinczykow przypada jeden partyjniak. A przeciez dzieci do 18 roku zycia nie sa w partii, wiec prawdopodobienstwo wpadniecia na ulicy na takiego partyjnego rosnie... Inna rzecz, ze w pieciu przypadkach na dziesiec czlonkostwo jest dla nich tylko kluczem do znalezienia pracy, a nie jedyna sluszna droga. Dlatego wlasnie tak istotne sa dobre oceny. Mozesz nie byc calym sercem oddany sprawie - partia to zrozumie i wybaczy. Ale musisz swoim zachowaniem dawac przyklad. Inni patrzac na ciebie maja wiedziec, ze wstapienie do partii to przywilej, ze dane jest to tylko najlepszym z najlepszych.
Na czym polega problem?
Choc procedura wygladac powinna wlasnie tak, czesto dzieje sie inaczej. To znaczy: jesli jestes dobrym studentem/ pracownikiem, w pewnym momencie podejdzie do ciebie nauczyciel/szef, zeby zaproponowac ubieganie sie o czlonkostwo. I wtedy sie wylewa zupa pomidorowa - bo jesli nawet nie chcesz, to odmowa jest obraza. Jesli osmielisz sie odmowic, juz zawsze bedziesz na swieczniku. Bedziesz ostatnim branym pod uwage w kwestiach awansu. Bedziesz ostatnim branym pod uwage przy czymkolwiek. Bo nie jestes dobrym Chinczykiem.

2009-04-26

chlip chlip 鳴鳴

MPBL mnie rozplakal.
Zrobil to niecnie za pomoca Ciekawego przypadku Benjamina Buttona. Jak juz skonczylam ogladac (on uciekl w polowie, bo juz widzial) i poszlam na niego nakrzyczec za to, ze doprowadzil do braku chusteczek higienicznych w calym domu oraz do koniecznosci natychmiastowego wyjecia soczewek kontaktowych, powiedzial, ze on tez sie poryczal i chcial wiedziec, czy ja tez tak mam.
Mam. :)
Dzieki temu MPBL odkryl, ze jednak mam ludzkie uczucia :D
男友讓我哭 :(
他用 《班傑明的奇幻旅程》讓我哭.
看完後我去找他, 想罵他一頓 - 因為哭著哭著我就用完了家裡的衛生紙. 而且眼睛疼, 必須取隱形眼鏡. 但是嘛 他說 以前他看這部電影的時候也哭起來了.
現在我倆才知道: 我們都一樣敏感. 我們容易被感動. 我們會看著電影或書本學東西.
親愛的: 謝謝你... :*

bialasy 白種人

smierdza. To fakt zupelnie absoutnie sprawdzony i niepodwazalny. W porownaniu do Chinczykow jestesmy workiem zbieranych przez miesiac brudnych skarpetek. Bez wzgledu na plec nasz zapach jest ohydny. Wiaze sie to podobno z iloscia tych, no... wiecie, porow. I jeszcze androstenolu podobno Chinczycy nie maja. To znaczy: maja, ale nie az tyle, zeby kogokolwiek podniecic (glupki z tych chemikow; kobiety podnieca mozg samca, a nie jakis idiotyczny androstenol). Chinczycy maja mniej porow i androstenolu, wiec nie smierdza. Wlasciwie w ogole nie maja zapachu. I to nawet spoceni faceci! Koszulka jest mokra, ale na dobra sprawe jak wyschnie, mozna ja zalozyc znowu, bo nie capi jak kiszone karaluchy.
Dlatego w zasadzie wcale sie nie zdziwilam, gdy na pytanie: o co najczesciej pytaja Twoi znajomi w kontekscie "masz biala dziewczyne, to szalenie ciekawe!", moj luby odrzekl, ze wlasnie o zapach. To znaczy, pomijajac tematy damsko-meskie, ale na ten temat na pewno nie bede tutaj pisac :P
Cale szczescie, MPBL twierdzi, ze lubi moj zapach.
A moze: na razie jeszcze twierdzi, ze lubi moj zapach...
很醜. 我知道. 這也是為什麼我知道很多人不了解我男友怎麼受得了我身上的味道 :P 他卻說他喜歡我身上所有的味道...
現在他還是這麼說.
但是嘛... 我越來越老, 味道越來越強. 以後怎麼辦呢?!...

rutyna 慣例

Tydzien nauki. Piatkowy pokaz herbaciany. Sobotni bukiet roz. Niedzielne rozstanie.

I tak w kolo Macieju...

A przeciez nie zamienilabym sie z NIKIM. Za skarby swiata.

一週的唸書. 週五的茶藝表演. 週六的一束玫瑰花. 週日的告別. 已經習慣了. 但是我不會認為太無聊. 我這一輩子都要這樣... 除了週日的告別之外 :P

PS. A zdjecie jest nie na temat. I CO Z TEGO??!! :P 照片跟這個話題一點關係都沒有. 所以呢??!! :P

2009-04-25

:) roze 玫瑰 :)

Ukochany zostal przeze mnie zdecywilizowany i zachowuje sie jak mocno romantyczny bialas ;) 我男友越來越浪漫... 歐洲人的樣子差不多 :D 但是我還是蠻喜歡他 :*

zajętam 比較忙喔

Znowu występy herbaciane. Tym razem poza herbatą pu'er pokazywałam tradycyjną herbatę Yi - tzw. youcha 油茶. W związku z tym zanabyłam adekwatny strój ludowy:



Zmieniam się w Yi ;) 白小颱的彝族化 ^.^

2009-04-21

繡荷包 haft dla Niego

Czyli piosenka ludowa z Shanxi.



初一到十五
od nowiu do pełni
十五的月儿高
pełni blasku księżyca
那春风摆动
gdy wiatr kołysze
杨呀杨柳梢
gałęziami wierzb


三月桃花开
marzec to brzoskwiń kwitnienie
情人捎书来
i wieści od miłego
捎书书 带信信
miły przekazuje
要一个绣荷包
że chce mieć mój haft


一绣一只船
haftuję więc łódkę
船上撑着帆
z rozstawionym żaglem
里面的意思
znaczenie tego haftu
郎你要自己猜
zgadnij, mój miły, sam


二绣鸳鸯鸟
i jeszcze mandarynki
栖息在河边
bawiące nad strumieniem
你依依 我靠靠
jesteśmy sobie oparciem
永远不分开
nie rozstaniemy się już


郎是年青汉
on to młody chwat
妹如花初开
ona jak kwiatu pąk
收到这荷包袋
gdy otrzymasz ten haft
郎你要早回来
wracaj, jak szybko się da!

To kolejna ludowa piosenka, którą śpiewam z dużym samozaparciem ;)
Kilka ciekawostek: 郎 to młody chłopiec; na przykład Pan Młody wabi się po chińsku 新郎 czyli "nowy młody chłopiec". 新娘 to z kolei Panna Młoda ("nowa młoda dziewczyna"). Więc dlaczego w tekście utrudnili i zamiast 娘 dziewczynę nazwano 妹? Otóż dlatego, że 娘 to również gwarowa nazwa matki, czasem ciotki.
Mandarynki w tekście to oczywiście nie owoce, a ptaki - gatunek kaczek. W Chinach symbolizowały wierną przyjaźń/miłość, a z czasem 鴛鴦 zaczęto używać w charakterze eufemistycznej nazwy zakochanej pary.
年青漢 to inaczej 男子漢 - młody Chińczyk pełen cnót. Nie lubię tych określeń, bo według nich każdy reprezentant grupy etnicznej Han jest zaczepistym okazem samca, a to mi nijak nie pasuje do osobistych doświadczeń.
Tytułowa haftowana torebeczka to taki tradycyjny podarek dziewczyny dla lubego. Bo oczywiście każda musiała umieć haftować, tfu, cholera. Zamiast/obok torebeczki mogła wyhaftować pas. Albo cokolwiek innego. Ważna robocizna, a nie użyteczność ;)
Marzec to nie prawdziwy marzec, tylko trzeci miesiąc księżycowy; również w pierwszej linijce mamy kolejno pierwszy i piętnasty dzień miesiąca księżycowego.
 A w ramach anegdotki: powyższy utwór zaprezentowałam Wam w wykonaniu Pierwszej Damy ChRL :)

2009-04-20

康定情歌 piosenka miłosna z Kangding

Co to jest Kangding? Inaczej zwany m.in. Dardo, Dartsedo jest stolicą tybetańskiego okręgu autonomicznego Garzê umiejscowionego obecnie w Syczuanie. Oprócz Tybetańczyków mieszkają tam oczywiście Hanowie, ale również muzułmanie Hui czy też moi ukochani Yi. Ze względu na interesujące położenie geograficzne region ten pełnił ważną rolę w handlu - dużo tam grup etnicznych, co pozwoliło na handel wymienny (barbarzyńcy rzadko używali pieniędzy - po cholerę takiemu myśliwemu Yi jakieś pieniądze? Lepiej dać mu nóż...). Podobają mi się Chińczycy z ichnimi prostymi nazwami. Oni mówili na to 茶馬互市 czyli rynek wymiany końsko-herbacianej. Bo trzeba Wam wiedzieć, że herbata, właśnie taka sprasowana, w krążkach, taki sobie pu'er - był doskonałą walutą. Oczywiście oprócz tego wymieniali skóry na wełnę, wełnę na sól, sól na lekarstwa i tak dalej. Ale właśnie od dwóch najważniejszych czynników została ta wymiana nazwana. Zbitki 茶馬 (herbata+koń) używa się również przy nazywaniu tzw. południowego Szlaku Jedwabnego 茶馬古道. Myli się bowiem każdy, kto myśli, że Szlak to jakaś jedna droga z Chin Wschodnich do Europy. Szlak Jedwabny to tak naprawdę sieć Szlaków, dzięki którym towary mogły zostać rozprowadzone zarówno po Chinach, jak i Birmie, Indiach, Europie, Azji Mniejszej, Egipcie... I ten tzw. południowy to właśnie szlak prowadzący do Indii, Birmy, Tybetu, a w drugą stronę przez Yunnan i Syczuan aż do Chin Centralnych. Podobno cała herbata świata wywodzi się właśnie z Yunnanu. Wioska Pu'er była punktem zbiorczym dla handlarzy herbacianych. Z tej wioski południowym szlakiem herbata wybywała "na świat"
Wstęp mi się przydługawy zrobił, a przecież tak naprawdę to chcę napisać o piosence. Jako, że jest to syczuańska ludowizna, tekst zawiera regionalizmy. Nie chodzi nawet o słownictwo, tylko o te wszystkie bezznaczeniowe dodatki. Gdyby piosenka była z Kunmingu, na pewno zawierałaby słówko 嘎 ga, które kunmińczycy dodają do wszystkiego, co mówią. Ale piosenka jest syczuańska, więc na przykład zawiera bezznaczeniowe 溜溜 liu liu albo takież 喲 you. 彎 ma znaczenie - zakręcać, zaginać. Ale akurat w tej piosence nikt światła księżyca nie chciał ani pogiąć, ani zakręcić, więc również wan wan jest bezznaczeniowy. Tłumaczenie swobodne, oczywiście właśnie ;)

跑马溜溜的山上
Koń sobie biega (liu liu) po górach
一朵溜溜的云哟
a nad nim (liu liu) płynie chmurka (you)
端端溜溜的照在
wprost (liu liu) nad
康定溜溜的城哟
miasteczkiem (liu liu) Kangding (you)
月亮弯弯
Blask księżyca (wan wan)
康定溜溜的城哟
miasteczkiem (liu liu) Kangding

李家溜溜的大姐
Dziewczę (liu liu) z domu Li
人才溜溜的好哟
talent (liu liu) wielki (you)
张家溜溜的大哥
Chłopiec (liu liu) z domu Zhang
看上溜溜的她哟
oczu (liu liu) z niej zdjąć nie potrafi (you)
月亮弯弯
Blask księżyca (wan wan)
看上溜溜的她哟
oczu (liu liu) z niej zdjąć nie potrafi (you)

一来溜溜的看上
Po pierwsze (liu liu) się zapatrzył
人才溜溜的好哟
bo talent (liu liu) dziewczę ma (you)
二来溜溜的看上
po drugie (liu liu) się zapatrzył
会当溜溜的家哟
bo obrotna (liu liu) i gospodarna (you)
月亮弯弯
Blask księżyca (wan wan)
会当溜溜的家哟
bo obrotna (liu liu) i gospodarna (you)

世间溜溜的女子
wszystkie (liu liu) dziewczęta świata
任我溜溜的爱哟
chętnie (liu liu) by mnie pokochały (you)
世间溜溜的男子
wszyscy (liu liu) mężczyźni świata
任你溜溜的求哟
winni (liu liu) o Ciebie zabiegać (you)
月亮弯弯
Blask księżyca (wan wan)
任你溜溜的求哟
winni (liu liu) o Ciebie zabiegać (you)

Jest to piosenka miłosna, z której tekstu jasno wynika, że powinien ją (przy księżycu) śpiewać jakiś on dla swojej ukochanej. Tymczasem najbardziej znane wykonania to wykonania damskie. Ech, ci Chińczycy... Choć akurat wersja Huang Can 黄灿 mi się podoba, wiec nie narzekam. Jest współczesna (czyt. rockowa), a dziewczyna ma miły timbr głosu. 
Huang Can pochodzi z Xinjiangu; w rozwinięciu skrzydeł pomógł jej mój Dao Lang ulubiony. Pisze zresztą dla niej teksty. Dziewczę specjalizuje się w piosenkach ludowych bądź folkowych. Lubię ją, choć na dłuższą metę jest cokolwiek nudna.
Wykonań znajdziecie sporo. Na dziś przygotowałam dla Was prawdziwą perełkę: rolę męską zaśpiewał tu sam Placido Domingo!

2009-04-17

morin khuur 馬頭琴 skrzypki z końską głową

Czyli instrument mongolski. Podobny do erhu, zresztą Chińczycy wszystkie dwustrunne skrzypki ludów z północy wsadzili do jednego worka huqin 胡琴 - instrumenty strunowe dzikusów ;) A jednak różnią się te instrumenty bardzo - i szczegółami wykonania, i legendą.
Był sobie pasterz zwany Kuku Namjil. Choć ubogi, nie narzekał - znalazł bowiem miłość swego życia, a to, jak wiadomo, jest ważniejsze od bogactw. Ta postawa tak spodobała się bogom, że otrzymał królewski dar - pegaza. Wygodny środek transportu, trzeba przyznać - i odtąd pasterz nie spóźniał się na randki.
Prezent wzbudził jednakowoż zawiść maluczkich (jak to zwykle zresztą bywa). I pewnego dnia pasterz ujrzał umierającego (nienawidzę słowa "zdychać") pegaza - źli ludzie podcięli mu skrzydła i spadł z nieba. Zrozpaczony, z kości zwierzęcia wykonał gryf, z włosia struny, a pudło rezonansowe obciągnął końską, pardon, pegazią skórą. Odtąd przejmujący dźwięk instrumentu nieść się będzie przez mongolskie stepy...
Zgodnie z tradycją, pudło naprawdę było obciągnięte skórą, niekoniecznie końską zresztą (mógł posłużyć wielbłąd, owca, koza, cokolwiek). Ciekawe są informacje na temat strun - jedna jest męska - wykonana ze 130 włosów z ogona ogiera, a druga żeńska - wykonana ze 105 włosów z ogona klaczy. Dziś już żadna z zasad nie jest przestrzegana - pudła rezonansowe tylko drewniane, i to z wyciętymi na wzór skrzypiec efami! Ale brzmienie nadal różni się zasadniczo od brzmienia skrzypiec. A i tradycyjne melodie mongolskie z muzyka chińską czy europejską nie mają nic wspólnego...
Kupiłam sobie ostatnio płytę wirtuoza morin khuur - He Xige 贺西格. Można sobie posłuchac fajnego mongolskiego new-age'u w jego wykonaniu.

2009-04-16

Tajfun powiedzial: 颱曰:

颱曰: 會歇人才會勞也.
我想表達的意思是: 會休息的人才會工作. 不知道我用的詞語對不對, 只是要模仿一下孔子 ^.^
Tajfun powiedzial: Tylko ci, ktorzy potrafia odpoczywac, potrafia tez naprawde pracowac.
Wersja chinska w stylu pseudokonfucjanskim, bo ostatnio duzo nas w szkole racza przyslowiami i innymi madrosciami narodu ;) Zwracam uwage na znak yue 曰, nie nalezy go mylic z ri 日. Pierwszy jest bardziej kwadratowy, a w wiekszosci czcionek srodkowa kreska nie dosiega prawej pionowej.
Drugi znak, na ktory zwracam uwage, to 也 na koncu. W dawnym chinskim mialo znaczenie podobne do kropki - uzywane na koncu zdania oznajmujacego.
為什麼要寫這些呢? 要準備考試, 但是不能整天看書呀! 也要休息囉...
Bo przeciez nie moge caly czas siedziec w ksiazkach, prawda?... I to mimo egzaminu za pasem...

2009-04-09

związek między herbatą a ożenkiem 茶和老婆的關係

喝茶一定要燙,娶媳婦一定要胖
Herbatę trzeba pić gorącą, żonę trzeba pojąć grubą ^.^
Zresztą, wersji tego powiedzonka jest masa. Jedna jest nie o piciu herbaty, a o jedzeniu tofu (吃豆花要燙,找老婆要胖), ale druga część pozostaje niezmienna: ŻONA MA BYĆ GRUBA!
No.
To tytułem wyjaśnienia, dlaczego się tak zapuściłam ;)
非常喜歡這個俗語. 我應該胖, 要不然沒想娶我的男人...

2009-04-08

rzucac miesem 葷話

Polak, Chinczyk - dwa bratanki :D
葷 hun to wszelkie mozliwe potrawy miesne. 葷話 sa to wiec miesne slowa. Znaczenie dokladnie takie jak nasze rzucanie miesem - chodzi o uzywanie wulgarnego jezyka.
Ech...

Deklaracja miłości 愛情宣言


To jest deklaracja moich uczuc
我要告诉全世界
bo chce je pokazac calemu swiatu
我相信婴儿的眼睛
Wierze oczom dziecka
我不信说谎的心
Nie zaklamanemu sercu
我相信咸咸的泪水
Wierze w slone lzy
我不信甜甜的柔情
Nie w slodkie czulostki
我相信轻拂的风
Wierze podmuchowi wiatru
我不信流浪的云
Nie wedrujacym oblokom
我相信患难的真情
Wierze w niebezpieczne uczucia
我不信生生世世的约定
nie wierze w "na zawsze"
是不是变成石堆
Czyzbym sie zmienil w skale?
我的心就不会再痛
Serce juz mnie nie zaboli
是不是别开头去
A moze to nowy poczatek?
你就感觉不到我的深情
Ale Ty nie odczujesz mojej milosci...

Piosenkarz wabi sie Qi Qin 齊秦 badz tez Chyi Chin (pod takim mianem znajdziemy go w anglojezycznej wiki; ci Tajwanczycy nie korzystajac z pinyinu naprawde potrafia utrudnic czlowiekowi zycie...) i rozni sie od innych gwiazd spiewajacych z gitara tym, ze kiedys byl mlodym gniewnym. Wpienil go tatus, kazacy zakuwac tangowska poezje i nasza wiedze do kompletu, wyzwolil sie i... wyladowal na trzy lata w wiezieniu. Wlasciwie dobrze mu to zrobilo, poniewaz to wlasnie tam nauczyl sie grac na gitarze :) Jak juz wylazl z paki, z pomoca siostry (juz wowczas uznanej wokalistki) zrobil kariere. Wydal prawie 30 plyt... ale i tak nie mozna powiedziec, ze to czlowiek sukcesu. Bo widzicie - on jest sam. I to mimo, ze zonaty.
Bylo tak: piekny Qi Qin i nie mniej piekna Wang Zuxian 王祖賢 (albo, po naszemu, Joey Wong) od zawsze sie schodzili, rozstawali, schodzili, rozstawali i tak do znudzenia. W dwutysiecznym roku, kiedy akurat sobie Tybet zwiedzali, Ona stwierdzila, ze chetnie by sobie urzadzila weselisko w stylu tybetanskim. Pewnie wodke pic lubi, skubana... No i On to wzial na serio. Ona chyba nie - bo na boku krecila z 林建岳 Peterem Lam. Ktory niby sie dla niej rozwiodl, ale potem ja szkalowal przed dziennikarzami, wiec w koncu olala ich obu i zwiala do Vancouver. Stac ja, bo to mocno popularna aktorka, grala nawet w Zielonym Wezu Harka Tsui.
Tak wiec biedny Qi Qin zostal sam. Szczerze? Dobrze mu to zrobilo, bo jego piosenki sa coraz lepsze z czasem... A im bardziej wyciskaczolzawe, tym chetniej ich slucham. Taka tajwanska poezja spiewana ^.^
A jego siostra, Qi Yu 齊豫 (Chyi Yu) tak spiewa swoj nawiekszy hicior, Drzewo Oliwne 橄欖樹

(slowa autorstwa 三毛, autorki tajwanskiej, ktora skromnie twierdzila, ze jej tworczosc nie jest warta nawet owych 三毛, a ktorej wszystkie ksiazki rozchodzily sie jak cieple buleczki)

problemy z oczami 眼睛的問題

Osoba niewidoma to po chinsku 盲人 czyli czlowiek, ktoremu umarly 亡 oczy 目. Ale co, jesli nie oboje oczu umarlo? Och, taka osoba nie tylko nie ma nic umarlego, ale w ogole przestaje byc czlowiekiem! ^.^ Nazywa sie ja bowiem 獨眼龍 czyli smok z jednym okiem. Bardzo mi sie podoba to nazewnictwo - zwlaszcza, ze smok to w chinskiej kulturze wszystko, co najlepsze.
我喜歡獨眼龍這種說法. 沒有西方說法那麼殘酷...

liany 藤木植物

Odpuścić coś takiego przy wycieczce w tropiki? Niemożliwe!

Daiowie 傣族

Daiowie to mniejszosc, ktorej zwiazki z Tajami sa oczywiste - od samej nazwy poczynajac, poprzez stroje, pismo i zwyczaje. Zaryzykowalabym nawet stwierdzenie, ze sa tylko lekko zsinizowanymi Tajami. Bowiem slowo Dai nie ma odpowiednika w jezyku tajskim - tam sie ich nazywa po prostu "Tajami mieszkajacymi w Chinach" badz "Polnocnymi Tajami". Populacja siega miliona z hakiem; poza Chinami zyja na przyklad w Laosie. Wyznaja ortodoksyjny buddyzm theravada (ten, w ktorym trzeba sie jednak uczyc, zeby zostac oswieconym ;)). Dlatego wszedzie pelno swiatyn:Zyja w poludniowym Yunnanie, glownie w okolicach Mekongu.
Wioska mniejszosciowa to oczywiscie nie jest najlepsze miejsce do poznawania ich kultury, ale i tak skorzystalam z okazji
i stuknelam trzy razy mloteczkiem w dzwon, coby miec szczescie do konca zycia :)
Ta wieza to kopia wiezy z Prefektury Autonomicznej Dehong, w ktorej wiecej jest mniejszosci niz Hanow (glownie Daiowie i Jingpu).
Jednak normana architektura daiska to domy z bambusa, podstawowego materialu budowlanego poludniowego Yunnanu. Przestrzen zyciowa ludzi to pierwsze pietro; na parterze mieszkaly zwierzeta. Bo wiecie, tam w tropikach czesto leje, wiec latwiej bylo postawic dom na palach niz bez przerwy musiec taplac sie w blocie :)
A to daiska pieknosc, przylapana na konsumpcji typowego chinskiego zarcia na wynos ;)
Istota czczona, ale rowniez najbardziej sponiewierana jest u Daiow slon. Daiowie, tak samo jak Tajowie wierza, ze slon to zwierze magiczne. Co sprawia, ze czesto w Xishuangbanna (drugim regionie autonomicznym Daiow) trafia sie na posagi sloni, ale niestety rownie czesto sa zakuwane w lancuchy i zameczane...

2009-04-07

jak robi deszcz?

Są trzy podstawowe rodzaje deszczu w Chinach.
Pierwszy to deszcz mały, taki kapuśniaczek, co to sobie kropi 淅瀝瀝 [淅沥沥] xī​lìlì. Nie trzeba brać nawet parasola.
Taki deszcz, do którego potrzebny jest nam parasol, pada sobie 唰啦啦 shuālala.
Ale jeśli naprawdę leje jak z cebra, do tego stopnia, że nawet przy zamkniętym oknie przeszkadza nam ten dzwięk, taki deszcz juz nie shua, tylko hua - 嘩啦啦 [哗啦啦] huā​lā​lā.
A jeśli nie chcemy opisać mocy deszczu, tylko powiedzieć, że jego krople spadają bez ładu i składu, mówimy o nim 紛紛 [纷纷] fēn​fēn, jak w tym wierszu​.
Wpis sponsoruje piosenka Wang Fenga W deszczu:

Refren (~1'30) zaczyna się słowami:
在这场淅沥沥 哗啦啦 纷纷扬的雨中 - W tym deszczu, który bezładnie kropi i leje...

清明節 Święto Zmarłych

清明時節雨紛紛,
W Święto Zmarłych deszcz kropi,
路上行人慾斷魂。
a dusze przechodniów są zszargane.
借問酒家何處有,
Pytam gdzie się można napić,
牧童遙指杏花村。
a pasterz wskazuje odległą wioskę Xinghua.
\杜牧 Du Mu\

Właśnie w ostatni weekend niebo płakało razem z ludźmi. Pierwsza linijka tego poematu tangowskiego weszła w język potoczny i "każdy wie", że w Święto Zmarłych pada. Jest to zresztą o tyle logiczne, że święto wypada zazwyczaj na początku kwietnia, a na wiosnę często pada...
Zszarganie dusz jest całkiem zrozumiałe - przecież każdy straszliwie tęskni za utraconymi bliskimi. Później jednak interpretacja Jednego Krzyku Ptaka i moja się znacznie różnią. On uważa, że podmiot liryczny wcale nie jest smutny (gdyby sam był smutny, toby nie zwrócił uwagi na to, że inni są smutni, bo uznałby to za logiczne) i po to, żeby zrozumieć smutek całego otoczenia, by móc go też doświadczyć, idzie się urżnąć. A ja myślę sobie tak: pyta pierwszego przechodnia, gdzie tu się można napić. To znaczy, że jest nietutejszy. Uważnie obserwuje ludzi nie dlatego, że zazdrości im tego smutku, tylko dlatego, że znalazł się w obcym miejscu. A sam jest cholernie smutny, że jest daleko od domu i nie może posprzątać grobu bliskich - i właśnie dlatego idzie się napić.
O co chodzi z tą wioską Xinghua? Jest to wioska położona w Shanxi 山西, znana - i to już od wczesnego średniowiecza (!) - z produkcji alkoholu. To właśnie stamtąd wywodzi się słynny spirytus Fenjiu 汾酒, pachnący jak perfumy, 60% z hakiem. Jego smak lubili ponoć nawet cesarze. To pewnie dlatego, że tamtejsze wody gruntowe mają specyficzny smak i zapach - być może wynikające z występowania w tamtych regionach złóż ropy naftowej, węgla kamiennego, złota i... azbestu...

2009-04-06

Joanna Wang 王若琳

Skarżyłam się kiedyś, że nie istnieje chiński jazz. Po pierwsze: istnieje. Po drugie właśnie się zakochałam. Przypadkiem. Gdy akurat słuchałam sobie Zheng Juna, pojawiła się reklama piosenki Lost Taipei. Oczywiście musiałam posłuchać, ze względu na tytuł. No i... No i właśnie.

Aśka jest z Tajpej, ale wychowała się w Stanach. Pewnie dlatego ma akcent chińskiego trochę podobny do mojego ;) Ale jej tatuś, w przeciwieństwie do mojego, jest producentem muzycznym, dlatego dwudziestoletnia dziewczyneczka ma na koncie 4 krążki...
Czasami jazzopopuje po chińsku:
Radość, że Cię mam
Labirynt

終於聽到中文爵士 ;) 喜歡她囉...

Zheng Jun 鄭鈞


Moja miłość jest naga. Tak przynajmniej twierdzi Zheng Jun 鄭鈞, mój nowy faworyt. To znaczy on to twierdzi o swojej miłości, ale ja się zawsze bardzo wczuwam w słuchane kawałki. Taki po prostu stary dobry rock...
A sam Zheng Jun to półsierota, na dodatek rozstał się ze swoim Kopciuszkiem, z którym spędził aż dwadzieścia lat. Wychował się na Beatlesach, Stonesach, Doorsach, Zeppelinach i Marleyu. Co widać, słychać i czuć. Lubie jego rockowe pojękiwanie ;)

chiński teatr - czeski film ^.^ 中國戲劇


Jakoś w połowie marca wybrałam się do teatru. Nie jestem żadną ąę, tak samo lubię wypady na karaoke. Ale w szkole darmowe bilety dawali, więc stwierdziłam, że warto skorzystać, zwłaszcza że scena tuż za rogiem mojej ulicy. Nawet nie zapytałam o tytuł. Wyszłam z założenia, że i tak większości nie zrozumiem, więc...
A tytuł to "我的西南聯大" czyli Mój Zrzeszony Narodowy Uniwersytet Południowozachodni. Czyli ten uniwersytet. W skrócie: kiedy niedobrzy Japończycy najechali Chiny, zacne grono profesorskie (studenckie zresztą też) z Pekinów i innych takich zamiast bagnet na broń wzięła nogi za pas. Najpierw pojechali do Changsha, potem wynieśli się na najdalszy zachód, czyli do Kunmingu mojego ulubionego. Tu starali się wprowadzić zachodni model - liberalny, niezależny politycznie, z daleko posuniętą wolnością. Udawało im się, dopóki się nie pogniewali na Chiang Kai-sheka i nie zaczęli współpracować z komunistami - bo wtedy zamiast modelu zachodniego dostali model sowiecki ;) Gruzy dawnego Zrzeszonego Uniwersytetu stały się podwalinami współczesnego Yunnan Normal University 雲南師範大學.
Sztuka o 知識份子 czyli wykształciuchach. Co powinni robić - współpracować z Japończykami czy nie? Iść na front czy prowadzić wojnę słowną? Co począć wobec Amerykanów? Te dylematy stoją przed członkami jednej rodziny, a właściwie - mieszkańcami jednego hmmm siheyuanu 四合院. Wygrywają chińskie wartości, ale ginie syn, a córka wychodzi za mąż za Amerykanina ;) Oczywiście, patriotyzm bije po oczach.
Sztuka jak sztuka. Aktorzy... hmmm... część to dopiero studenci i było to po nich widać ;) Ale nie potrzebowali mikrofonów i doprowadzili mnie do płaczu na sam koniec.
I właśnie o tym chciałam... Bo, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się nawet, że zrozumiem mniej więcej treść. A przecież zrozumiałam. Zrozumiałam, weszłam w historię i się wzruszyłam. Takie małe dwa zwycięstwa - moje nad chińskim i chińskiego teatru nade mną.

serwis herbaciany 茶具

Jako zawodowa herbaciarka, powinnam miec wlasny serwis, prawda? Razu pewnego wyciagnelam wiec Mala Jiang (小姜 - zarowno do mlodszych, jak i do starszych mowi sie po nazwisku, tylko do starszych sie dodaje 老, a do mlodszych 小. Ja jestem 小白 czyli "mala biala" - w przeciwienstwie do "malej czarnej" ^.^) Trzeba bylo kupic bardzo duzo rzeczy. "Szklanke rownosci" 公道杯 (po zaparzeniu przelewa sie herbate z czajniczka do szklanki rownosci, a nie bezposrednio do czarek, by rownie mocna byla herbata nalewana do pierwszej, jak i do ostatniej czarki)
Skoro czarka rownosci, to i sitko 濾網, coby paprochy z czajniczka do szklanki rownosci nie powpadaly...
czarki herbaciane (do kazdego typu herbaty inne ;))
sprzet do gotowania wody (czajnik wraz z grzejniczkiem, ktory potrafi utrzymywac temperature parzenia ;))Kiedy MPBL przytaszczyl to wszystko do mieszkania, okazalo sie, ze choc serwis wyglada na nadkompletny:
To jednak sporej ilosci sprzetow jeszcze brakuje...
Jestem zadowolona z 茶道組 czyli kompletu przyborow niezbednych podczas ceremonii herbacianej (podczas zwyklego parzenia nie sa potrzebne, ale i tak ladnie wygladaja ;)): Lyzka do nasypywania herbaty z pudelka do pojemnika na herbate 茶勺, lyzeczka do dozowania ilosci lisci czyli przesypywania z pojemnika na herbate do czajniczka/gaiwana 茶匙, szczypce do higienicznego podawania czarek gosciom 杯夾, "kolnierzyk" na zbyt waskie czajniczki - zeby sie liscie nie powysypywaly w trakcie dozowania 茶漏 i wreszcie szpikulec do odtykania dziobka czajnika 茶針.
Mlodszy brat fletogruszki to yunnanski 濾網 czyli sitko zrobione z tykwy 葫蘆.
Na pierwszym planie dwa 紫砂壺 czyli nieglazurowane gliniane czajniczki herbaciane. Zgodnie z nazwa powinny byc z filetowego piasku (紫砂), ale tak naprawde chodzi tylko o to, ze te specyficznie zabarwiona gline, z ktorej wykonano czajnik po prawej stronie, znalezc mozna bylo tylko w Yixing 宜興. Tamtejsza czajniczkowa tradycja siega XV wieku i uwaza sie czajniczki z Yixing za jedyne "prawdziwe". Wprawdzie teraz czajniczki robi sie ze wszystkiego, wszedzie i w roznych kolorach, ale nazwa pozostala.
Kupujac czajnik kazdy czlowiek kieruje sie czyms innym, ale zazwyczaj pojemnoscia i walorami estetycznymi. Ja, jako herbaciarka, musze sie kierowac kilkoma innymi rzeczami. Na przyklad: czy pokrywka jest na tyle dobrze dopasowana, ze da sie czajnik zamknac bez wysilku jednym ruchem. Czy strumien wody z napelnionego czajniczka rozszczepia sie w dolnym biegu, czy od razu u gory. Czy uszko jest uksztaltowane na tyle wygodnie, zeby sie czajnik dalo chwycic i podniesc, a potem swobodnie nim operowac przy pomocy tylko trzech palcow. Czy jest na tyle szczelny, ze gdy zaslonimy palcem dziurke w pokrywce, to przestanie leciec woda z dziobka. I tak dalej...
Po co mi az dwa czajniczki gliniane? Odpowiedz jest prosta: lubie parzyc rozne typy herbaty. No tak, ale przeciez nie parze ich naraz, wiec co mi szkodzi najpierw zaparzyc jedna, potem czajnik umyc, a potem zaparzyc druga?
Czajniczki sa wykonane z nieglazurowanej gliny. W skrocie chodzi o to, ze po pierwsze wypalane sa w niskiej temperaturze, a po drugie nie pokrywa sie ich zadnymi swinstwami, w zwiazku z czym przepuszczaja powietrze. To ma swoje dobre strony - na przyklad nawet w najupalniejsze lato pozostawiona w czajniczku herbata nie skisnie. Jednakze takie czajniki rowniez bardzo wchlaniaja zapachy. Tak wiec jesli zaparzymy w takim czajniczku kilka razy na przyklad herbate wulong 烏龍 (nasz ulubiony ulung, czyli herbata czarnosmocza ;)), to potem nawet jesli w czajniczku zaparzymy liptona, to bedzie nam capil wulongiem. Pod tym wzgledem duzo lepsza jest porcelana - da sie ja umyc do czysta. Dlaczego wiec nie parzyc wszystkiego w porcelanie? Kazda herbata potrzebuje innej temperatury, innej dlugosci parzenia etc. Dlatego zielona powinna sie parzyc w wysokich szklankach, kwiatowa w gaiwanie a taki na przyklad wulong w czajniczku glinianym...

2009-04-05

chińska piłka nożna 中國足球

Razu pewnego razem z Jednym Krzykiem Ptaka dyskutowaliśmy o sporcie. Padło ważkie pytanie: dlaczego nie istnieje chińska piłka nożna? To znaczy, teoretycznie istnieje, ale w praktyce... Wymazany kredą Jeden Krzyk Ptaka z patosem stwierdził, że w jego kraju żyje ponad 1,3 mld ludzi, a nie potrafią znaleźć nawet jedenastu, żeby utworzyć sensowną drużynę i że jest to poniżej wszelkiej krytyki. Jest to o tyle zawstydzające, że piłka nożna powstała w Chinach paręset lat przed Chrystusem (ciekawskich zapraszam do szperania w necie; hasło kluczowe "cuju" 蹴鞠). Krzyk Ptaka, zapytany DLACZEGO Chińczycy nie potrafią grać w piłkę nożną, odpowiedział, że to wszystko dlatego, że oni po prostu nie potrafią współpracować. Grupy mogą być najwyżej dwuosobowe, inaczej nic nie wypali. Dlatego są świetni w gimnastyce (jedna osoba) i w pingpongu (góra dwie osoby) - a piłka nożna niestety wymaga pracy zespołowej. I guzik. Bo, jak twierdzą sami Chińczycy: 中國人一個人是一條龍,三個人是三條蟲. Czyli pojedynczy Chińczyk jest podobny smokowi, ale trzech Chińczyków w kupie to trzy insekty... Jest jeszcze drugie powiedzenie o podobnym wydźwięku: 一個和尚挑水吃,兩個和尚抬水吃,三個和尚没水吃. Jeden mnich buddyjski wydobędzie wodę ze studni, dwóch ją będzie grzecznie niosło, ale jeśli mnichów będzie trójka, to nawet odrobiny wody do picia nie stanie...
I właśnie dlatego nie istnieje chińska piłka nożna :D

2009-04-04

Ujgurzy 維吾爾

Wracam sobie wczoraj z Linzi z herbaciarni. Późna noc - ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie... a my głodni nieprawdopodobnie. Moja kochana ulica, zazwyczaj tętniąca życiem i płynąca zapachami, wyludniła się. Widać tylko grupkę nosatych facetów zaraz naprzeciwko mojego domu. Siedzą przy stoliku przed zamkniętą knajpą i piją. Kiwam im przyjaźnie głową, bo poznaję właściciela knajpy z naprzeciwka. Wprawdzie jeszcze nigdy tam nic nie jadłam, ale przechodzę kilka razy dziennie i się znamy z widzenia, dlatego kiwam. Poza tym świetne chlebki naan tam sprzedają.
Idziemy z Linzi dalej w stronę światła (może jakaś knajpa jest jednak czynna?) gdy nagle jeden z nosatych podbiega z krzykiem. Zaczyna potrząsać naszymi rękami i nas zapraszać do stołu. Domyślili się widocznie, że głodniśmy jak psy.
Siadamy. Wręczają nam talerze. Zaczynają do mnie mówić. Ja nic nie rozumiem. Dopiero jeden przytomny się znalazł i zaczyna do mnie mówić w MOIM chińskim: skąd jesteś? Mówię, że z Polski. I dopiero wtedy zrozumieli, że nie jestem jedną z nich...
Bo Ujgurzy maja białą skóre, zarost, długie nosy i wyglądają bardziej jak Turcy niż Chińczycy.
Nie okazali rozczarowania, że do nich nie należę. Okazało się, że jeden ma matkę Rosjankę. Drugi ma szwagra Yi, więc się szybko dogadał z Linzi. Zostaliśmy nakarmieni, napojeni, nastąpiła uroczysta wymiana numerów telefonów, a potem mi powiedzieli, że jeśli mi smakuje, to może bym kiedyś jednak wpadła za dnia do knajpy na jakiś obiad? Wróciliśmy do domu dwie godziny później, Linzi nawet nie zdziwiony, że obcy ludzie nas zaprosili na kolacje (u nich na wsi to normalne). A ja... Ja uważam, że TO są prawdziwe Chiny. Nie wielka polityka, nie wredne żółtki, które nawet litery "r" porządnie wymówić nie potrafią, nie kanciarze chcący zarobić na każdym obcokrajowcu, nie kurduple z lizusowatym fałszywym uśmiechem. Prawdziwe Chiny to jest moment, kiedy już jesteś "swój" i dlatego dostajesz coś za nic. Idziesz ulicą i ktoś Cię zaprasza na kolacje, ktoś Ci coś ofiarowuje, dlatego ŻE TAK! I jeśli Ty też jesteś Chińczykiem, odpowiesz dokładnie tym samym.
Ja jestem Chińczykiem. Jutro idę do nich na obiad i zabieram ze sobą znajomych.

2009-04-03

nowa pracownica herbaciarni 茶館服務員

Podczas wystepu inaugurujacego moja wspolprace z herbaciarnia samo pojawienie sie bialej w qipao 旗袍 powodowalo burze oklaskow ;) Gdy pojawila sie 白族 (Biala mniejszosc - bardzo biala, trzeba przyznac :D), to juz bylo owacyjne tsunami :D


A gdy jeszcze sie okazalo, ze potrafie parzyc herbate...


... to sobie sami sprobujcie wyobrazic :D
穿著旗袍, 穿著白族服裝... 我認為自己很一般, 但是看來華人真的非常非常喜歡我這個樣子 :D

2009-04-01

おまえが世界をこわしたいなら 藤原薰

Czyli manga o wampirce przez przypadek autorstwa Kaoru Fujiwary (pojęcia nie mam, jak odmieniać Japończyków, zwłaszcza, że po imionach i nazwiskach nie odróżniam płci). Trafiłam na nią w przydrożnym zakładzie kserograficznym i z miejsca kupiłam, przypominając sobie stare, dobre czasy, kiedy to wraz z Satoshim przeszukiwaliśmy szczegółowo wszystkie możliwe antykwariaty w poszukiwaniu mang pozbawionych zbędnych dialogów (mój ówczesny poziom chińskiego nie pozwalał na czytanie czegokolwiek posiadającego TREŚĆ ;)).
Tutaj nie ma antykwariatów. Znaczy: teoretycznie nie ma. Jest za to miliard zakładów kserograficznych, w których można książki wypożyczać za opłatą. Albo kupić, ale to nie jest napisane, to tylko po dogadaniu się z właścicielem. Oferta nie jest przesadnie bogata. Mangi, tutejsze harlequiny, bajki. W sam raz dla mnie.
Zaczytałam się. Ładna kreska, tradycyjne krzaki (wydanie hongkongijskie), prawie nie zniszczone trzy tomy zabawy. A dla Was mam niespodziankę: jeśli chcecie sobie poczytać po polsku, można tutaj.
A tak swoją drogą to idiotka ze mnie. Przecież w lipcu wracam do Polski. Po cholerę cokolwiek kupuję??!!... :(
我買了二手的<<吸血少女>>. 我喜歡日本漫畫. 每一次看的時候我就想起來在臺灣快快樂樂的日子... 我喜歡紙的味道, 聲音, 我喜歡書的樣子... 所以我還是買了那三本... 愚蠢的小颱, 七月不得不回波蘭, 幹嘛買東西呢... :(